czwartek, 16 kwietnia 2009
Franciszek Karpiński - Twórczość
1.Do Warszawy.
Trafiło się, że u podczaszego Witosławskiego, sąsiada mego, był w domu brata jego, oboźny koronny Witosławski, który ze mną poznawszy się, wiele mi o nie znanej ode mnie Warszawie, wiele o królu, a najwięcej o domie książęcia generał podolskiego Czartoryskiego nagadał, jak ten pan, sam lubiący nauki, lubił i wspierał ludzi uczonych. Nie miałem ja wstępu żadnego do domu książąt Czartoryskich, ale sam go sobie zrobić chciałem zebraniem wszystkich sielanek moich i inszych wierszem i prozą robót, które, wydrukowane we Lwowie pod tytułem Zabawki wierszem i prozą ,w jednym tomiku, książęcia generałowi dedykowałem i tę książeczkę potem, przez tegoż oboźnego Witosławskiego, książęciu Czartoryskiemu, nieznajomy nieznajomemu, przesłałem.
Karpiński dążył do tego by znaleźć się w Warszawie, po nieudanej próbie z A. Naruszewiczem. Książę Adam Czartoryski w końcu zaprosił do swej posiadłości Pałacu Błękitnego w Warszawie. Naruszewicz przedstawił Karpińskiego królowi, a poeta znalazł się w samym centrum oświeceniowej kultury. Niemal wszyscy znaczniejsi poeci Oświecenia stanisławowskiego przyjechali do Warszawy. Ich droga literacka wiązała się z mecenatem króla, Czartoryskich oraz z Warszawą. Karpiński z Dobrowód przyjechał do Warszawy. Problem był taki, ze po pierwszym rozbiorze wieś ta (Dobrowód- na Podolu) znalazła się na granicach Austrii. Przestrzeń ta była granicą polityczną i kulturową, gdyż była obsadzona kordonem wojsk austryjackich. Z drugiej strony była podziałem między tradycyjnymi wzorcami kultury szlacheckiej a stanisławowską Warszawą w której powstawało wiele zrębów nowoczesnej kultury literackiej, całkiem nowych instytucji życia literackiego, a przede wszystkim nowoczesnego społeczeństwa. Karpiński miał lat 40 i był w pełni dojrzałym i ukształtowanym poetą. Jego twórczość kształtowała się w nieco innych warunkach, ale opierała na tych samych lekturach i wzorach literackich, co warszawscy poeci.
Karpiński zapewnił sobie wstęp do warszawskich pałaców i dworów królewskich, dzięki
I tomikowi utworów- noszących tytuł Zabawki wierszem i przykłady obyczajne. Jego tomik nie miał charakteru debiutu, zbierał utwory z lat kilkunastu ( 1765-1780). Teksty te krążyły w licznych odpisach wśród społeczności zaprzyjaźnionych magnatów i sąsiadów. KOMPOZYCJA- „Zabawek”. I tomik ; cykl erotyków, sielanki, liryki patriotyczne, utwory będące świadectwem zainteresowania orientalnych i obywatelskich trosk.
SIELANKI
Zabawki wierszem i przykłady obyczajne otwiera cykl dwudziestu sielanek.
W literaturze Oświecenie odegrały ważna rolę w przełamywaniu klasycznych wzorów poezji, W nadawaniu nowego kształtu poezji sielankowej, która w literaturze została zaangażowana w dzieło naprawy świata. Do zestawu postaci i imion wprowadził „Justynę”- nie była imieniem literackim, wywodzącym się z antyku lub renesansowej liryki miłosnej. „Justyna” była znakiem rozpoznawalnym miłosnej liryki Karpińskiego. Sielanki Karpińskiego miały na celu przesunąć zainteresowania w kierunku przeżywającego podmiotu i jego doznań. Były to na ogół erotyki, ale ich domeną była „uczciwość w ogóle”- np. miłość dzieci do rodziców a także utwory skierowane do przedstawicieli świata przyrody. Tradycyjnie sielanki miały budowę dwupłaszczyznową; w planie pierwszym przedstawiano sytuację wypowiedzi i osobę mówiącą, a w planie drugim przytaczano dialog tej osoby. U Karpińskiego wygląda to troszkę inaczej, gdyż rozbudowany plan drugi zajmuje niemal całość utworu, zaś pierwszy zaznaczony jest tylko w postaci tytułu informującym o sytuacji wypowiedzi. Przykładem tego jest Do przyjaciół po rozstaniu się z Rozyną . Pasterz opiewa jej urodę, skarży się na obojętność, a zarazem prezentuje własne uczucia. Wyznanie podmiotu dotyczy żalu po stracie kochanki, tęsknoty do niej, uczuć odczuwanych teraz lub niegdyś. Przedstawione na zasadzie wspomnienia. Tematem utworów niejednokrotni jest obojętność, odjazd lub śmierć kochanki. I to właśnie takie uczucia jak smutek i pokrewne mu nastroje pozwalają przeżyć i doznać litości czy współczucia, pomagają one w zrozumieniu otoczenia.
„Piękna królowo! Cóż to się stało,
Że w twoim państwie wesołych mało?
(O Justynie, w.7-8)
Świat sielanek jest zasadniczo światem smutnym. Sielanka Karpińskiego jest też niemal zupełnie pozbawiona dydaktyzmu. Wiersz nie przekonuje czytelnika jedynie zapoznaje go z pewną sytuacją emocjonalną przeżywania przez „ człowieka czułego”. Cechą dominującą sielanek staje się w nich monolog liryczny, umożliwiający większą konkretyzację osoby mówiącej.
Np. „ Do skowronka”.
DO SKOWRONKA
Skowronku! Cóż cię tak rano zbudziło?
Do wschodu słońca ma być jeszcze wiele.
Ja spać nie mogę, bo mi żyć nie miło,
Ale co ciebie budzi w tym popiele?
Nie śpię, że moja przy mnie nie nocuje,
A ty, że twoja przy tobie spoczywa.
Równo nas szczęście i smutek kosztuje,
Tylko twój Niewczas słodkim się nazywa.
Jakże się w górę coraz wyżej wznosi,
Zostawiwszy swą samicę wśród roli!
Niby ją łaje, niby o coś prosi,
Niby się smuci i niby swawoli.
On zawsze z rana swej kochance śpiewa;
Ona się cieszy, jak nad nią wzlatuje.
Czasem nad głosem jego się zdumiewa,
Ą czasem sama coś mu potakuje.
Jego gorętszych pora pewnie była
Miłości, co nim tak w górę rzuciły;
Która, kiedy go razem wyniszczyła,
Równo ku ziemi upadł bez siły.
Nikt nie opowie żal nieutulony
Patrzącej na to smutnej jego pary.
Jakaż pociecha, kiedy otrzeźwiony,
Znalazł się blisko swej kochanki szarej.
Skowronku! Ja cię mam za szczęśliwego.
Skutecznie leki masz na pogotowiu.
Mnie nic podobno nie zleczy chorego,
Zazdroszczę twojej słabości i zdrowiu.
A przede wszystkim w sielance „ Do Justyny. Tęskność na wiosnę”.
DO JUSTYNY
TĘSKNOŚĆ NA WIOSNĘ
Już tyle razy słońce wracało
I blaskiem swoim dzień szczyci,
A memu światu cóż to się stało,
Że mi dotychczas nie świeci?
Już się i zboże do góry wzbiło,
I ledwie nie kłos chce wydać;
Całe się pole zazieleniło,
Mojej pszenicy nie widać!
Już słowik w sadzie zaczął swe pieśni,
Gaj mu się cały odzywa:
Kłócą powietrze ptaszkowie leśni,
A mój ptaszek nie śpiewa!
Już tyle kwiatów ziemia wydała
Po onegdajszej powodzi;
W różne się barwy łąka przybrała,
A mój mi kwiatek nie schodzi!
O wiosno! Pókiż będę cię prosił,
Gospodarz zewsząd stroskany?
Jużem dość ziemi łzami urosił,
Wróć mi urodzaj kochany!
Jest to najbardziej znana z sielanek Karpińskiego. Powstała pod koniec jego nauki w kolegium stanisławowskim, a więc przed r. 1758- został napisany przez zaledwie 17-letniego poetę. Był jednym z najdojrzalszych wierszy pierwszego tomiku. Większość tekstów zmieszczonych w cyklu sielanek, a także z „ wierszy różnych” były śpiewane już w XVIII stuleciu. Uważano, że tekst śpiewany bardziej porusza serce. Utwory Karpińskiego charakteryzowały się łatwością dostosowania do popularnych melodii. W wierszu „ Laura i Filon” dostrzegano wpływ form operowych: pierwsza wypowiedź Laury była odpowiednikiem arii, a następująca po niej rozmowa kochanków- duetu dialogicznego.
LAURA I FILON
(Początek utworu-aria)
Już miesiąc zszedł, psy się uśpiły
I coś tam klaszcze za borem.
Pewnie mnie czeka mój Filon miły
Pod umówionym jaworem.
Nie będę sobie warkocz trefiła,
Tylko włos zwiąże splatany:
Bobym się bardziej jeszcze spóźniła,
A mój tam tęskni kochany.
(…)
(rozmowa kochanków-duet dialogiczny)
LAURA
Dajmy już pokój troską i zrzędzie,
Ja cię niewinnym znajduję.
Teraz mój Filon droższy mi będzie,
Bo mię już więcej kosztuje.
FILON
Teraz mi Laura za wszystko stanie,
Wszystkim pasterką przodkuje;
I do gniewu ją wzrusza kochanie,
I dla miłości daruje.
(…)
W 1780 r. Niemcewicz w czasie podróży z księciem Adamem Czartoryskim w okolice Lwowa znalazł się nieopodal domu Karpińskiego.
Od starosty kaniowskiego książę nasz udał się do Brzeżan; ja, wiedząc, Iż po drodze mieszkał Karpiński, umyśliłem wstąpić do tak sławnego poety. Już było późno w wieczór; zajechałem do skromnego białego domku, otwieram drzwi i postrzegam męża ze 30 lat mającego w podwłośniku, z rozpuszczonymi włosami, grającego na gęśli i śpiewającego. Nie można było w przyzwoitszej postawie znaleźć poety.
( J.U. Niemcewicz, Pamiętnik czasów moich ,t .I , s. 147)
Karpiński grywał raczej na gitarze niż na „ gęśli”.
W I tomie Zabawek znalazło się kilka utworów związanych tematycznie z doświadczeniami
Zbiorowego nieszczęścia, utratą wolności osobistej i zniewoleniem kraju. Wiersze te obejmowały tematykę narodową i obywatelską. Dnia 17 czerwca 1768 r. rozpoczęła się kilkudniowa rzeż Żydów i szlachty w Humaniu. Zawiązana 29 lutego tego samego roku w Barze konfederacja zapoczątkowała czteroletni Okres wojny domowej, która najciężej dotknęła właśnie ziemie Podola. Na południowo wschodnich kresach zaczęła szerzyć się zaraza. Wygasła dopiero zimą 1770 r. W kolejnym roku wyludniła ziemie Ukrainy.
Żadne z tych wydarzeń nie dotknęło bezpośrednio Karpińskiego, jedynie na przełomie maja/czerwca 1769 przeżył oblężenie Lwowa przez konfederatów i pożar przedmieść.
Zniechęcony postanowił wyjechać w 1770 r. do Wiednia. Świadectwem tych wydarzeń są wiersze z I tomu Zabawek; „O nieszczęściach ojczyzny i rzezi humańskiej”, „Powietrze i wojna w kraju”, „Tęskność do kraju”.
O NIESZCZĘŚCIACH OJCZYZNY I RZEZI HUMAŃSKIEJ
Pieszczone dzieci, gdy rozgniewały
Ojca – i gdzież się podzieją?
Stojąc pod drzwiami płacząc dzień cały,
Kołatać we drzwi nie śmieją.
A lud zuchwały przechodząc blisko,
Słowem zelżywym je szpeci!
Czyniąc z nich sobie urągowisko,
Że ojciec wygnał swe dzieci.
Ale Ty, Boże, który z daleka
Patrzysz na serca wygnanych,
Ulitowany nędzą człowieka,
Pocieszysz znowu stroskany.
Już do Twych uszu przyjść miały głosy
Krwi, co lud przelał zażarty;
I wiara Twoja poniosła ciosy,
I kościół z ozdób odarty.
Wspomnij przynajmniej na Twe ołtarze,
Przy których my stać przyrzekli.
Nie karz! Wszak z dawna nikt tych nie karze,
Co do ołtarza uciekli.
Złóż nas Twą bronią, której zamachem
Rozsądzasz miedzy wojskami,
A nieprzyjaciel pierzchnie ze strachem,
Widząc, żeś jeszcze Ty z nami.
Powstał jeszcze w Polsce, ma charakter modlitewny i przypuszczalnie ówcześnie śpiewano go jako pieśń nabożną. Wiersz jest dość ogólnikowy, mówi o tradycyjnych szlacheckich przekonaniach o klęskach, które spadają na kraj w wyniku grzechów narodu, otaczanego Bożą opieką
Trafiło się, że u podczaszego Witosławskiego, sąsiada mego, był w domu brata jego, oboźny koronny Witosławski, który ze mną poznawszy się, wiele mi o nie znanej ode mnie Warszawie, wiele o królu, a najwięcej o domie książęcia generał podolskiego Czartoryskiego nagadał, jak ten pan, sam lubiący nauki, lubił i wspierał ludzi uczonych. Nie miałem ja wstępu żadnego do domu książąt Czartoryskich, ale sam go sobie zrobić chciałem zebraniem wszystkich sielanek moich i inszych wierszem i prozą robót, które, wydrukowane we Lwowie pod tytułem Zabawki wierszem i prozą ,w jednym tomiku, książęcia generałowi dedykowałem i tę książeczkę potem, przez tegoż oboźnego Witosławskiego, książęciu Czartoryskiemu, nieznajomy nieznajomemu, przesłałem.
Karpiński dążył do tego by znaleźć się w Warszawie, po nieudanej próbie z A. Naruszewiczem. Książę Adam Czartoryski w końcu zaprosił do swej posiadłości Pałacu Błękitnego w Warszawie. Naruszewicz przedstawił Karpińskiego królowi, a poeta znalazł się w samym centrum oświeceniowej kultury. Niemal wszyscy znaczniejsi poeci Oświecenia stanisławowskiego przyjechali do Warszawy. Ich droga literacka wiązała się z mecenatem króla, Czartoryskich oraz z Warszawą. Karpiński z Dobrowód przyjechał do Warszawy. Problem był taki, ze po pierwszym rozbiorze wieś ta (Dobrowód- na Podolu) znalazła się na granicach Austrii. Przestrzeń ta była granicą polityczną i kulturową, gdyż była obsadzona kordonem wojsk austryjackich. Z drugiej strony była podziałem między tradycyjnymi wzorcami kultury szlacheckiej a stanisławowską Warszawą w której powstawało wiele zrębów nowoczesnej kultury literackiej, całkiem nowych instytucji życia literackiego, a przede wszystkim nowoczesnego społeczeństwa. Karpiński miał lat 40 i był w pełni dojrzałym i ukształtowanym poetą. Jego twórczość kształtowała się w nieco innych warunkach, ale opierała na tych samych lekturach i wzorach literackich, co warszawscy poeci.
Karpiński zapewnił sobie wstęp do warszawskich pałaców i dworów królewskich, dzięki
I tomikowi utworów- noszących tytuł Zabawki wierszem i przykłady obyczajne. Jego tomik nie miał charakteru debiutu, zbierał utwory z lat kilkunastu ( 1765-1780). Teksty te krążyły w licznych odpisach wśród społeczności zaprzyjaźnionych magnatów i sąsiadów. KOMPOZYCJA- „Zabawek”. I tomik ; cykl erotyków, sielanki, liryki patriotyczne, utwory będące świadectwem zainteresowania orientalnych i obywatelskich trosk.
SIELANKI
Zabawki wierszem i przykłady obyczajne otwiera cykl dwudziestu sielanek.
W literaturze Oświecenie odegrały ważna rolę w przełamywaniu klasycznych wzorów poezji, W nadawaniu nowego kształtu poezji sielankowej, która w literaturze została zaangażowana w dzieło naprawy świata. Do zestawu postaci i imion wprowadził „Justynę”- nie była imieniem literackim, wywodzącym się z antyku lub renesansowej liryki miłosnej. „Justyna” była znakiem rozpoznawalnym miłosnej liryki Karpińskiego. Sielanki Karpińskiego miały na celu przesunąć zainteresowania w kierunku przeżywającego podmiotu i jego doznań. Były to na ogół erotyki, ale ich domeną była „uczciwość w ogóle”- np. miłość dzieci do rodziców a także utwory skierowane do przedstawicieli świata przyrody. Tradycyjnie sielanki miały budowę dwupłaszczyznową; w planie pierwszym przedstawiano sytuację wypowiedzi i osobę mówiącą, a w planie drugim przytaczano dialog tej osoby. U Karpińskiego wygląda to troszkę inaczej, gdyż rozbudowany plan drugi zajmuje niemal całość utworu, zaś pierwszy zaznaczony jest tylko w postaci tytułu informującym o sytuacji wypowiedzi. Przykładem tego jest Do przyjaciół po rozstaniu się z Rozyną . Pasterz opiewa jej urodę, skarży się na obojętność, a zarazem prezentuje własne uczucia. Wyznanie podmiotu dotyczy żalu po stracie kochanki, tęsknoty do niej, uczuć odczuwanych teraz lub niegdyś. Przedstawione na zasadzie wspomnienia. Tematem utworów niejednokrotni jest obojętność, odjazd lub śmierć kochanki. I to właśnie takie uczucia jak smutek i pokrewne mu nastroje pozwalają przeżyć i doznać litości czy współczucia, pomagają one w zrozumieniu otoczenia.
„Piękna królowo! Cóż to się stało,
Że w twoim państwie wesołych mało?
(O Justynie, w.7-8)
Świat sielanek jest zasadniczo światem smutnym. Sielanka Karpińskiego jest też niemal zupełnie pozbawiona dydaktyzmu. Wiersz nie przekonuje czytelnika jedynie zapoznaje go z pewną sytuacją emocjonalną przeżywania przez „ człowieka czułego”. Cechą dominującą sielanek staje się w nich monolog liryczny, umożliwiający większą konkretyzację osoby mówiącej.
Np. „ Do skowronka”.
DO SKOWRONKA
Skowronku! Cóż cię tak rano zbudziło?
Do wschodu słońca ma być jeszcze wiele.
Ja spać nie mogę, bo mi żyć nie miło,
Ale co ciebie budzi w tym popiele?
Nie śpię, że moja przy mnie nie nocuje,
A ty, że twoja przy tobie spoczywa.
Równo nas szczęście i smutek kosztuje,
Tylko twój Niewczas słodkim się nazywa.
Jakże się w górę coraz wyżej wznosi,
Zostawiwszy swą samicę wśród roli!
Niby ją łaje, niby o coś prosi,
Niby się smuci i niby swawoli.
On zawsze z rana swej kochance śpiewa;
Ona się cieszy, jak nad nią wzlatuje.
Czasem nad głosem jego się zdumiewa,
Ą czasem sama coś mu potakuje.
Jego gorętszych pora pewnie była
Miłości, co nim tak w górę rzuciły;
Która, kiedy go razem wyniszczyła,
Równo ku ziemi upadł bez siły.
Nikt nie opowie żal nieutulony
Patrzącej na to smutnej jego pary.
Jakaż pociecha, kiedy otrzeźwiony,
Znalazł się blisko swej kochanki szarej.
Skowronku! Ja cię mam za szczęśliwego.
Skutecznie leki masz na pogotowiu.
Mnie nic podobno nie zleczy chorego,
Zazdroszczę twojej słabości i zdrowiu.
A przede wszystkim w sielance „ Do Justyny. Tęskność na wiosnę”.
DO JUSTYNY
TĘSKNOŚĆ NA WIOSNĘ
Już tyle razy słońce wracało
I blaskiem swoim dzień szczyci,
A memu światu cóż to się stało,
Że mi dotychczas nie świeci?
Już się i zboże do góry wzbiło,
I ledwie nie kłos chce wydać;
Całe się pole zazieleniło,
Mojej pszenicy nie widać!
Już słowik w sadzie zaczął swe pieśni,
Gaj mu się cały odzywa:
Kłócą powietrze ptaszkowie leśni,
A mój ptaszek nie śpiewa!
Już tyle kwiatów ziemia wydała
Po onegdajszej powodzi;
W różne się barwy łąka przybrała,
A mój mi kwiatek nie schodzi!
O wiosno! Pókiż będę cię prosił,
Gospodarz zewsząd stroskany?
Jużem dość ziemi łzami urosił,
Wróć mi urodzaj kochany!
Jest to najbardziej znana z sielanek Karpińskiego. Powstała pod koniec jego nauki w kolegium stanisławowskim, a więc przed r. 1758- został napisany przez zaledwie 17-letniego poetę. Był jednym z najdojrzalszych wierszy pierwszego tomiku. Większość tekstów zmieszczonych w cyklu sielanek, a także z „ wierszy różnych” były śpiewane już w XVIII stuleciu. Uważano, że tekst śpiewany bardziej porusza serce. Utwory Karpińskiego charakteryzowały się łatwością dostosowania do popularnych melodii. W wierszu „ Laura i Filon” dostrzegano wpływ form operowych: pierwsza wypowiedź Laury była odpowiednikiem arii, a następująca po niej rozmowa kochanków- duetu dialogicznego.
LAURA I FILON
(Początek utworu-aria)
Już miesiąc zszedł, psy się uśpiły
I coś tam klaszcze za borem.
Pewnie mnie czeka mój Filon miły
Pod umówionym jaworem.
Nie będę sobie warkocz trefiła,
Tylko włos zwiąże splatany:
Bobym się bardziej jeszcze spóźniła,
A mój tam tęskni kochany.
(…)
(rozmowa kochanków-duet dialogiczny)
LAURA
Dajmy już pokój troską i zrzędzie,
Ja cię niewinnym znajduję.
Teraz mój Filon droższy mi będzie,
Bo mię już więcej kosztuje.
FILON
Teraz mi Laura za wszystko stanie,
Wszystkim pasterką przodkuje;
I do gniewu ją wzrusza kochanie,
I dla miłości daruje.
(…)
W 1780 r. Niemcewicz w czasie podróży z księciem Adamem Czartoryskim w okolice Lwowa znalazł się nieopodal domu Karpińskiego.
Od starosty kaniowskiego książę nasz udał się do Brzeżan; ja, wiedząc, Iż po drodze mieszkał Karpiński, umyśliłem wstąpić do tak sławnego poety. Już było późno w wieczór; zajechałem do skromnego białego domku, otwieram drzwi i postrzegam męża ze 30 lat mającego w podwłośniku, z rozpuszczonymi włosami, grającego na gęśli i śpiewającego. Nie można było w przyzwoitszej postawie znaleźć poety.
( J.U. Niemcewicz, Pamiętnik czasów moich ,t .I , s. 147)
Karpiński grywał raczej na gitarze niż na „ gęśli”.
W I tomie Zabawek znalazło się kilka utworów związanych tematycznie z doświadczeniami
Zbiorowego nieszczęścia, utratą wolności osobistej i zniewoleniem kraju. Wiersze te obejmowały tematykę narodową i obywatelską. Dnia 17 czerwca 1768 r. rozpoczęła się kilkudniowa rzeż Żydów i szlachty w Humaniu. Zawiązana 29 lutego tego samego roku w Barze konfederacja zapoczątkowała czteroletni Okres wojny domowej, która najciężej dotknęła właśnie ziemie Podola. Na południowo wschodnich kresach zaczęła szerzyć się zaraza. Wygasła dopiero zimą 1770 r. W kolejnym roku wyludniła ziemie Ukrainy.
Żadne z tych wydarzeń nie dotknęło bezpośrednio Karpińskiego, jedynie na przełomie maja/czerwca 1769 przeżył oblężenie Lwowa przez konfederatów i pożar przedmieść.
Zniechęcony postanowił wyjechać w 1770 r. do Wiednia. Świadectwem tych wydarzeń są wiersze z I tomu Zabawek; „O nieszczęściach ojczyzny i rzezi humańskiej”, „Powietrze i wojna w kraju”, „Tęskność do kraju”.
O NIESZCZĘŚCIACH OJCZYZNY I RZEZI HUMAŃSKIEJ
Pieszczone dzieci, gdy rozgniewały
Ojca – i gdzież się podzieją?
Stojąc pod drzwiami płacząc dzień cały,
Kołatać we drzwi nie śmieją.
A lud zuchwały przechodząc blisko,
Słowem zelżywym je szpeci!
Czyniąc z nich sobie urągowisko,
Że ojciec wygnał swe dzieci.
Ale Ty, Boże, który z daleka
Patrzysz na serca wygnanych,
Ulitowany nędzą człowieka,
Pocieszysz znowu stroskany.
Już do Twych uszu przyjść miały głosy
Krwi, co lud przelał zażarty;
I wiara Twoja poniosła ciosy,
I kościół z ozdób odarty.
Wspomnij przynajmniej na Twe ołtarze,
Przy których my stać przyrzekli.
Nie karz! Wszak z dawna nikt tych nie karze,
Co do ołtarza uciekli.
Złóż nas Twą bronią, której zamachem
Rozsądzasz miedzy wojskami,
A nieprzyjaciel pierzchnie ze strachem,
Widząc, żeś jeszcze Ty z nami.
Powstał jeszcze w Polsce, ma charakter modlitewny i przypuszczalnie ówcześnie śpiewano go jako pieśń nabożną. Wiersz jest dość ogólnikowy, mówi o tradycyjnych szlacheckich przekonaniach o klęskach, które spadają na kraj w wyniku grzechów narodu, otaczanego Bożą opieką
Franciszek Karpiński
Urodzony 4 października 1741 r. w Hołoskowie, małej wsi w powiecie kołomyjskim na Pokuciu. Jego ojciec pełnił skromne obowiązki zarządcy. Był prawdopodobnie czwartym spośród siedmiorga dzieci Jędrzeja i Rozalii ze Spendowskich.W 1750r. rozpoczął naukę w kolegium jezuickim w pobliskim Stanisławowie. Edukacja trwała do wiosny 1758. Pod koniec tego czasu Karpiński przeżył pierwszą, młodzieńczą miłość do Marianny Brosell, córki kapitana wojsk saskich. Podobno nie chcąc wziąć jej ( i siebie), ubogi Karpiński skłonił niezamężną dziewczynę do wyjścia za mąż za bogatego szlachcica z okolicy. Marianna Pożniakowa zamieszkała w Strylczu. Karpiński wyjechał do Lwowa, a pamięć o swojej Justynie zachował do końca życia. Tak skończył się pierwszy romans poety. W 1758 rozpoczął naukę w kolegium jezuickim we Lwowie, która ukończył w siedem lat później ze stopniem bakałarza świętej teologii oraz doktora
filozofii i nauk wyzwolonych. W tym czasie zmarł jego ojciec 17 maja 1761r. Odrzucił propozycję arcybiskupa Wacława Hieronima Sierakowskiego, który nakłaniał go do obrania stanu duchownego. Aby zlewnic sobie środki utrzymania podjął pracę w lwowskim pala sterze, pierw w tzw. Sądzie Głównym Trybunalskim Koronnym Lwowskim, czyli w Trybunale Koronnym dla Małopolski w jego lwowskiej kadencji (najprawdopodobniej w 1765r.).
A następnie od 18 września 1766r., jako komornik akt trybunalskich województwa Racławskiego. W rzeczywistości poszukiwał innego modelu życia. Karpiński poszukiwał nowych sytuacji emocjonalnych, nowych uczuć i zachowań. Po roku, więc wrócił w rodzinne strony, tym razem do brata Antoniego, proboszcza w Chocimierzu. Wkrótce rozpoczął pracę nauczyciela domowego w pobliskim Zahajpolu – majątku Józefa i Marianny Ponińskich. Synów gospodarza uczył łaciny, sam zaś pobierał lekcji francuskiego i dobrych manier. Rolę drugiej nauczycielki pełniła żona gospodarza, czternaście lat od poety starsza- „druga Justyna” Karpińskiego. U jej boku nabrał towarzyskiej ogłady, zetknął się z bliska ze światem podolskich magnatów. Zdaje się, że głównie dzięki Ponińskiej Karpiński zetknął się z literatura i myślą francuską XVIII wieku. Pozostając w domu Ponińskich zastały go pierwsze zamieszki konfederacji barskiej. Wiosną 1770 r. przez Kraków, Śląsk i Morawy wyjechał do Wiednia. Towarzyszył w podróży poecie Józefowi Koblańskiemu, jadącemu do Austrii. Karpiński zabawił w Wiedniu półtora roku, doskonalił swój francuski, uczęszczał na wykłady
uniwersyteckie z chemii, fizyki doświadczalnej, medycyny eksperymentalnej, botaniki i anatomii. W 1771r. porzucił Wiedeń, powrócił do Lwowa. Zastał w Milatyczach, nieopodal Lwowa owdowiałą Ponińską. Zaistniał romans między Franciszkiem a Marianną.
Karpiński myślał o małżeństwie, lecz Marianna bardziej trzeźwo oceniała sytuację.
Z upływem miesięcy romans gasł samorzutnie. Marianna podarowała mu sumę 5000 złotych, przez co poeta rozpoczął samodzielne życie dzierżawiąc wsie: Wierzbowiec, Żabokruki- tam nawiązał romans z córką właściciela, Franciszką Koziebrocką. Dochodzi do zamiany dzierżawy Żabokruku na Dobrowody- następują tu kłopoty gospodarcze, lecz zaowocowała praca intelektualna i pisarska poety. Zimą 1779/1780 zebrał swoje utwory w jeden tomik” Zabawki wierszem i przykłady obyczajne”. W tym samym czasie, przed opublikowaniem zbiorku ukazały się w oficynie Szlichtyna druk ulotny –zawierający dwa utwory dedykowane adamowi Naruszewiczowi: „Sumienie i Do […] Adama Naruszewicza[…] oddając mu wiersze na „Sumienie”. Wiersze zawierały czytelną prośbę o zaproszenie do Warszawy. Naruszewicz nigdy nie odpisał na list. Karpiński przesłał księciu Adamowi Czartoryskiemu ( generałowi ziem podolskich, mecenasowi sztuki i literatury, twórcy znaczącego środowiska artystycznego w Polsce, opozycyjnego wobec królewskiego dworu. W odpowiedzi otrzymał zaproszenie do Warszawy oraz propozycję objęcia stanowiska przy księciu Czartoryskim „ sekretarza do interesów politycznych”.
W lipcu 1780r. Franciszek dotarł do Warszawy i zamieszkał w rezydencji zartoryskiego, w Pałacu Błękitnym. Tam zetknął się ze środowiskiem pisarzy; Franciszkiem Dionizym Kniaźninem, Julianem Ursynem Niemcewiczem i Józefem Szymanowskim. Naruszewicz przedstawił F. Karpińskiego królowi i został on zaproszony na jeden z „obiadów czwartkowych”. W kwietniu 1781 wyjechał do Grodna, a później do Wilna. Następnie powrócił do Warszawy i w Pałacu Błękitnym pełnił przez kilka miesięcy obowiązki bibliotekarza. Karpiński rozczarował się gdyż Czartoryski nie znalazł w nim kolejnego „dworskiego” poety Pałacu Błękitnego. Przez to nie mógł się spodziewać znaczącej gratyfikacji. W wyniku konfliktu z księciem Czartoryskim, przeniósł się do konwiktu księży pijarów przy Collegium Nobilium na ulicy Miodowej, jako guwerner młodego księcia Romana Sanguszki, marszałkowicza wielkiego litewskiego. W r. 1782 ukazał się tez w warszawskiej oficynie Michała Grolla pierwszy tomik „Zabawek wierszem i prozą”. Otwierał cykl siedmiu tomów wydanych pod tym wspólnym tytule przez Karpińskiego w latach osiemdziesiątych, zbierających wcześniejsze i nowo napisane utwory poety. Pierwszy tomik „Zabawek” był przedrukiem lwowskiej edycji. Zaraz po tym ukazał się drugi tomik, zawierający m.in. „Odę do Wolności”, niepublikowana dotąd ze względów politycznych, ( jako że debiut poety odbył się w austriackiej Galicji) i nowe „warszawskie” utwory oraz niewielką, teoretycznoliteracką rozprawkę prozą „O wymowie w prozie albo wierszu” –swoisty literacki manifest Karpińskiego. Kolejny rok spędził w Warszawie, wydając w tym czasie dwa kolejne tomiki „Zabawek”. Pierwszy zawierał „Ogrody Jacquesa Delille’a”, tłumaczone wraz z księżniczką Marią Czartoryską. Córkę księcia Adama Czartoryskiego Karpiński uczył literatury i języka polskiego ( tłumaczenie wchodziło w zakres „literackich” ćwiczeń. W czwartym tomie znalazł się interesujący „ List do Rozyny” -niewielki traktat napisany częściowo prozą rytmiczną oraz kolejne wiersze. Po ukazaniu się czwartego tomiku „ Zabawek” Karpiński wrócił do Dobrowód- dawnej dzierżawy. Stad odbył kilka podróży: do Lwowa, Warszawy i rezydencji Krasickich w Dubiecku nad Sanem. Wiosną 1785 r., nie rozstając się ostatecznie z Dobrowodami, przeniósł się znów do Warszawy i zamieszkał w konwikcie pijarów. W tym czasie zbliżył się do Izabeli Branickiej, siostry Stanisława Augusta, i kręgu jej dworu. Kilka kolejnych lat spędzał w jej białostockiej rezydencji. Kontakty ze środowiskiem pijarskim przyniosły poecie zainteresowanie Psałterzem. Próbował zmierzyć się z przekładem wszystkich psalmów, lecz najwyraźniej nie podołał tej pracy. Ostatecznie pełne wydanie Psałterza, dedykowane Michałowi Poniatowskiemu, prymasowi Polski, ukazało się nakładem księży pijarów w 1786 r., (jako tom piąty i szósty Zabawek.
Zawierało ok. trzydziestu przekładów Kniaźnina, pięćdziesiąt psalmów Karpiński przełożył na nowo, a pięćdziesiąt cztery parafrazy Kochanowskiego zmienił i uwspółcześnił. Poeta tu był raczej „ redaktorem” niż tłumaczem całości. W styczniu 1787 r. ukazał się siódmy i ostatni tomik Zabawek, zawierających kolejne wiersze i traktaty prozą. W tym samym miesiącu Karpiński wyruszył w pożegnalna podróż do Galicji. Zlikwidował dzierżawę Dobrowód, odwiedził Żabokruki i Chocimierz, żegnał się z zprzyjażnionymi rodzinami. Kolejne lato spędził znów ( 1787) spędził znów w Białymstoku na dworze Branickiej. Tu powstały pierwsze pieśni nabożne:, „Kiedy ranne wstają zorze”, „Wszystkie nasze dzienne sprawy”, „Pieśni podczas pracy w polu”.
Wiosną następnego roku przebywał w Siedlcach, w rezydencji hetmanowej Ogińskiej.
Wkrótce potem objął dzierżawę klucza wsi Suchodolina w Grodzieńskiem, należącej do tzw. Klucz ekonomiczny z dóbr królewskich. Latem 1788 r. odbył wycieczkę historyczno-krajoznawczą do Krakowa wraz z byłym wychowankiem, Romanem Sanguszką. W tym czasie przebywa głównie w Warszawie, wyjeżdżając na krótko do Suchodoliny, aby dopilnować dzierżawy siostrzeńca, Antoniego Zańkowskiego. Po uchwaleniu Konstytucji 3 Maja przeniósł się na dłużej do Zabłudowa pod Białymstokiem, gdzie podjął obowiązki guwernera. Tym razem podopiecznym był sześcioletni książę Dominik Radziwiłł, edukacja odbywała się pod okiem matki Zofii. Karpiński wytrzymał na tym stanowisku rok, pozostawiając latem 1793 r. dramatyczny list. W pierwszą rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 Maja opublikował całość „Pieśni nabożnych„. Latem 1793 r. w Grodnie przysłuchiwał się obradom ostatniego sejmu Rzeczypospolitej, na którym zatwierdzono drugi rozbiór Polski. Jeszcze w r. 1791 Marcin Badeni uzyskał dla Karpińskiego przywilej królewski na pięćdziesięcioletnią dzierżawę kolonii Kraśnik na wschodnim skraju Puszczy Białowieskiej. Po zakończeniu sejmu grodzkiego przeniósł się do Kraśnika na trwałe i leśna kolonia stała się jego schronieniem na ponad ćwierć wieku – schyłek lat dojrzałych i starość. Zbudował niewielki dworek, karczemkę, zgromadził wokół siebie kilku wieśniaków z rodzinami, którym zaproponował oczynszowanie zamiast uciążliwej pańszczyzny. W 1794 r. Kraśnik został splądrowany przez wojska rosyjskie, ale Karpiński wszystko pieczołowicie przywrócił do dawnego stanu. Z Kraśnika udawał się do pobliskiego Grodna, widywał się z więzionym tam Stanisławem Augustem, potem również z rosyjskim gubernatorem Repninem. Jak i inni obywatele guberni rodzieńskiej składał kolejne przysięgi na wierność: Katarzynie II (w grudniu1794) i Pawłowi I (listopad 1795. W 1800 r. powołany został na członka Towarzystwa Przyjaciół Nauk.
Stale mieszkając w Kraśniku – poza krótkimi wyjazdami. Zimą 1812 r. jego dworek znów został splądrowany podczas odwrotu wojsk napoleońskich. Po trzecim rozbiorze Karpiński postanowił zerwać z twórczością poetycką. Powstało, co prawda jeszcze kilka wierszy, ale poeta rozpoczął pracę nad szeregiem większych utworów prozą. Ukazały się kolejno: Rozmowa Platona z uczniami swymi ( 1802), obszerny traktat moralny dedykowany carowi Aleksandrowi I; tłumaczenie pracy Josepha Francois Michauda Wiara, prawa i obyczaje Indianów, wybór utworów Dzieciom dla ich rozrywki i nauki, niektóre zabawniejsze historie z różnych dziejów świata dawniejszego zebrane, wreszcie pamiętnik- autobiografia Historia mego wieku i ludzi, z którymi żyłem, rozpoczęta w 1801, a dokończona dopiero w r. 1822. W 1806 ukazało się czterotomowe wydanie Dzieł poety, przygotowane przez Franciszka Ksawerego Dmochowskiego. W 1818 Karpiński kupił za 100 000 złotych wieś Chorowszczyzna koło Łyskowa (powiat wołkowski), gdzie przeniósł się wkrótce razem z ulubionym siostrzeńcem Franciszkiem Kozierowskim i jego rodziną. Kozierowski już od wielu lat prowadził gospodarstwo poety. W Łyskowie nawiązał swoją ostatnią przyjaźń z młodym księdzem ze zgromadzenia misjonarzy, miejscowym proboszczem i późniejszym autorem pierwszej, niewielkiej książki o Karpińskim -A ntonim Korniłowieczem ( O życiu śp. Franciszka Karpińskiego, Wilno 1827. Osiemdziesięcioczteroletni poeta umarł w Chorowszczyżnie 16 września 1825 r. Został pochowany przed kościołem parafialnym w Łyskowie. Na grobie – wedle jego życzenia - Wyryto napis: „Otóż mój dom ubogi…”, cytat z elegii "Powrót z Warszawy na wieś."
filozofii i nauk wyzwolonych. W tym czasie zmarł jego ojciec 17 maja 1761r. Odrzucił propozycję arcybiskupa Wacława Hieronima Sierakowskiego, który nakłaniał go do obrania stanu duchownego. Aby zlewnic sobie środki utrzymania podjął pracę w lwowskim pala sterze, pierw w tzw. Sądzie Głównym Trybunalskim Koronnym Lwowskim, czyli w Trybunale Koronnym dla Małopolski w jego lwowskiej kadencji (najprawdopodobniej w 1765r.).
A następnie od 18 września 1766r., jako komornik akt trybunalskich województwa Racławskiego. W rzeczywistości poszukiwał innego modelu życia. Karpiński poszukiwał nowych sytuacji emocjonalnych, nowych uczuć i zachowań. Po roku, więc wrócił w rodzinne strony, tym razem do brata Antoniego, proboszcza w Chocimierzu. Wkrótce rozpoczął pracę nauczyciela domowego w pobliskim Zahajpolu – majątku Józefa i Marianny Ponińskich. Synów gospodarza uczył łaciny, sam zaś pobierał lekcji francuskiego i dobrych manier. Rolę drugiej nauczycielki pełniła żona gospodarza, czternaście lat od poety starsza- „druga Justyna” Karpińskiego. U jej boku nabrał towarzyskiej ogłady, zetknął się z bliska ze światem podolskich magnatów. Zdaje się, że głównie dzięki Ponińskiej Karpiński zetknął się z literatura i myślą francuską XVIII wieku. Pozostając w domu Ponińskich zastały go pierwsze zamieszki konfederacji barskiej. Wiosną 1770 r. przez Kraków, Śląsk i Morawy wyjechał do Wiednia. Towarzyszył w podróży poecie Józefowi Koblańskiemu, jadącemu do Austrii. Karpiński zabawił w Wiedniu półtora roku, doskonalił swój francuski, uczęszczał na wykłady
uniwersyteckie z chemii, fizyki doświadczalnej, medycyny eksperymentalnej, botaniki i anatomii. W 1771r. porzucił Wiedeń, powrócił do Lwowa. Zastał w Milatyczach, nieopodal Lwowa owdowiałą Ponińską. Zaistniał romans między Franciszkiem a Marianną.
Karpiński myślał o małżeństwie, lecz Marianna bardziej trzeźwo oceniała sytuację.
Z upływem miesięcy romans gasł samorzutnie. Marianna podarowała mu sumę 5000 złotych, przez co poeta rozpoczął samodzielne życie dzierżawiąc wsie: Wierzbowiec, Żabokruki- tam nawiązał romans z córką właściciela, Franciszką Koziebrocką. Dochodzi do zamiany dzierżawy Żabokruku na Dobrowody- następują tu kłopoty gospodarcze, lecz zaowocowała praca intelektualna i pisarska poety. Zimą 1779/1780 zebrał swoje utwory w jeden tomik” Zabawki wierszem i przykłady obyczajne”. W tym samym czasie, przed opublikowaniem zbiorku ukazały się w oficynie Szlichtyna druk ulotny –zawierający dwa utwory dedykowane adamowi Naruszewiczowi: „Sumienie i Do […] Adama Naruszewicza[…] oddając mu wiersze na „Sumienie”. Wiersze zawierały czytelną prośbę o zaproszenie do Warszawy. Naruszewicz nigdy nie odpisał na list. Karpiński przesłał księciu Adamowi Czartoryskiemu ( generałowi ziem podolskich, mecenasowi sztuki i literatury, twórcy znaczącego środowiska artystycznego w Polsce, opozycyjnego wobec królewskiego dworu. W odpowiedzi otrzymał zaproszenie do Warszawy oraz propozycję objęcia stanowiska przy księciu Czartoryskim „ sekretarza do interesów politycznych”.
W lipcu 1780r. Franciszek dotarł do Warszawy i zamieszkał w rezydencji zartoryskiego, w Pałacu Błękitnym. Tam zetknął się ze środowiskiem pisarzy; Franciszkiem Dionizym Kniaźninem, Julianem Ursynem Niemcewiczem i Józefem Szymanowskim. Naruszewicz przedstawił F. Karpińskiego królowi i został on zaproszony na jeden z „obiadów czwartkowych”. W kwietniu 1781 wyjechał do Grodna, a później do Wilna. Następnie powrócił do Warszawy i w Pałacu Błękitnym pełnił przez kilka miesięcy obowiązki bibliotekarza. Karpiński rozczarował się gdyż Czartoryski nie znalazł w nim kolejnego „dworskiego” poety Pałacu Błękitnego. Przez to nie mógł się spodziewać znaczącej gratyfikacji. W wyniku konfliktu z księciem Czartoryskim, przeniósł się do konwiktu księży pijarów przy Collegium Nobilium na ulicy Miodowej, jako guwerner młodego księcia Romana Sanguszki, marszałkowicza wielkiego litewskiego. W r. 1782 ukazał się tez w warszawskiej oficynie Michała Grolla pierwszy tomik „Zabawek wierszem i prozą”. Otwierał cykl siedmiu tomów wydanych pod tym wspólnym tytule przez Karpińskiego w latach osiemdziesiątych, zbierających wcześniejsze i nowo napisane utwory poety. Pierwszy tomik „Zabawek” był przedrukiem lwowskiej edycji. Zaraz po tym ukazał się drugi tomik, zawierający m.in. „Odę do Wolności”, niepublikowana dotąd ze względów politycznych, ( jako że debiut poety odbył się w austriackiej Galicji) i nowe „warszawskie” utwory oraz niewielką, teoretycznoliteracką rozprawkę prozą „O wymowie w prozie albo wierszu” –swoisty literacki manifest Karpińskiego. Kolejny rok spędził w Warszawie, wydając w tym czasie dwa kolejne tomiki „Zabawek”. Pierwszy zawierał „Ogrody Jacquesa Delille’a”, tłumaczone wraz z księżniczką Marią Czartoryską. Córkę księcia Adama Czartoryskiego Karpiński uczył literatury i języka polskiego ( tłumaczenie wchodziło w zakres „literackich” ćwiczeń. W czwartym tomie znalazł się interesujący „ List do Rozyny” -niewielki traktat napisany częściowo prozą rytmiczną oraz kolejne wiersze. Po ukazaniu się czwartego tomiku „ Zabawek” Karpiński wrócił do Dobrowód- dawnej dzierżawy. Stad odbył kilka podróży: do Lwowa, Warszawy i rezydencji Krasickich w Dubiecku nad Sanem. Wiosną 1785 r., nie rozstając się ostatecznie z Dobrowodami, przeniósł się znów do Warszawy i zamieszkał w konwikcie pijarów. W tym czasie zbliżył się do Izabeli Branickiej, siostry Stanisława Augusta, i kręgu jej dworu. Kilka kolejnych lat spędzał w jej białostockiej rezydencji. Kontakty ze środowiskiem pijarskim przyniosły poecie zainteresowanie Psałterzem. Próbował zmierzyć się z przekładem wszystkich psalmów, lecz najwyraźniej nie podołał tej pracy. Ostatecznie pełne wydanie Psałterza, dedykowane Michałowi Poniatowskiemu, prymasowi Polski, ukazało się nakładem księży pijarów w 1786 r., (jako tom piąty i szósty Zabawek.
Zawierało ok. trzydziestu przekładów Kniaźnina, pięćdziesiąt psalmów Karpiński przełożył na nowo, a pięćdziesiąt cztery parafrazy Kochanowskiego zmienił i uwspółcześnił. Poeta tu był raczej „ redaktorem” niż tłumaczem całości. W styczniu 1787 r. ukazał się siódmy i ostatni tomik Zabawek, zawierających kolejne wiersze i traktaty prozą. W tym samym miesiącu Karpiński wyruszył w pożegnalna podróż do Galicji. Zlikwidował dzierżawę Dobrowód, odwiedził Żabokruki i Chocimierz, żegnał się z zprzyjażnionymi rodzinami. Kolejne lato spędził znów ( 1787) spędził znów w Białymstoku na dworze Branickiej. Tu powstały pierwsze pieśni nabożne:, „Kiedy ranne wstają zorze”, „Wszystkie nasze dzienne sprawy”, „Pieśni podczas pracy w polu”.
Wiosną następnego roku przebywał w Siedlcach, w rezydencji hetmanowej Ogińskiej.
Wkrótce potem objął dzierżawę klucza wsi Suchodolina w Grodzieńskiem, należącej do tzw. Klucz ekonomiczny z dóbr królewskich. Latem 1788 r. odbył wycieczkę historyczno-krajoznawczą do Krakowa wraz z byłym wychowankiem, Romanem Sanguszką. W tym czasie przebywa głównie w Warszawie, wyjeżdżając na krótko do Suchodoliny, aby dopilnować dzierżawy siostrzeńca, Antoniego Zańkowskiego. Po uchwaleniu Konstytucji 3 Maja przeniósł się na dłużej do Zabłudowa pod Białymstokiem, gdzie podjął obowiązki guwernera. Tym razem podopiecznym był sześcioletni książę Dominik Radziwiłł, edukacja odbywała się pod okiem matki Zofii. Karpiński wytrzymał na tym stanowisku rok, pozostawiając latem 1793 r. dramatyczny list. W pierwszą rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 Maja opublikował całość „Pieśni nabożnych„. Latem 1793 r. w Grodnie przysłuchiwał się obradom ostatniego sejmu Rzeczypospolitej, na którym zatwierdzono drugi rozbiór Polski. Jeszcze w r. 1791 Marcin Badeni uzyskał dla Karpińskiego przywilej królewski na pięćdziesięcioletnią dzierżawę kolonii Kraśnik na wschodnim skraju Puszczy Białowieskiej. Po zakończeniu sejmu grodzkiego przeniósł się do Kraśnika na trwałe i leśna kolonia stała się jego schronieniem na ponad ćwierć wieku – schyłek lat dojrzałych i starość. Zbudował niewielki dworek, karczemkę, zgromadził wokół siebie kilku wieśniaków z rodzinami, którym zaproponował oczynszowanie zamiast uciążliwej pańszczyzny. W 1794 r. Kraśnik został splądrowany przez wojska rosyjskie, ale Karpiński wszystko pieczołowicie przywrócił do dawnego stanu. Z Kraśnika udawał się do pobliskiego Grodna, widywał się z więzionym tam Stanisławem Augustem, potem również z rosyjskim gubernatorem Repninem. Jak i inni obywatele guberni rodzieńskiej składał kolejne przysięgi na wierność: Katarzynie II (w grudniu1794) i Pawłowi I (listopad 1795. W 1800 r. powołany został na członka Towarzystwa Przyjaciół Nauk.
Stale mieszkając w Kraśniku – poza krótkimi wyjazdami. Zimą 1812 r. jego dworek znów został splądrowany podczas odwrotu wojsk napoleońskich. Po trzecim rozbiorze Karpiński postanowił zerwać z twórczością poetycką. Powstało, co prawda jeszcze kilka wierszy, ale poeta rozpoczął pracę nad szeregiem większych utworów prozą. Ukazały się kolejno: Rozmowa Platona z uczniami swymi ( 1802), obszerny traktat moralny dedykowany carowi Aleksandrowi I; tłumaczenie pracy Josepha Francois Michauda Wiara, prawa i obyczaje Indianów, wybór utworów Dzieciom dla ich rozrywki i nauki, niektóre zabawniejsze historie z różnych dziejów świata dawniejszego zebrane, wreszcie pamiętnik- autobiografia Historia mego wieku i ludzi, z którymi żyłem, rozpoczęta w 1801, a dokończona dopiero w r. 1822. W 1806 ukazało się czterotomowe wydanie Dzieł poety, przygotowane przez Franciszka Ksawerego Dmochowskiego. W 1818 Karpiński kupił za 100 000 złotych wieś Chorowszczyzna koło Łyskowa (powiat wołkowski), gdzie przeniósł się wkrótce razem z ulubionym siostrzeńcem Franciszkiem Kozierowskim i jego rodziną. Kozierowski już od wielu lat prowadził gospodarstwo poety. W Łyskowie nawiązał swoją ostatnią przyjaźń z młodym księdzem ze zgromadzenia misjonarzy, miejscowym proboszczem i późniejszym autorem pierwszej, niewielkiej książki o Karpińskim -A ntonim Korniłowieczem ( O życiu śp. Franciszka Karpińskiego, Wilno 1827. Osiemdziesięcioczteroletni poeta umarł w Chorowszczyżnie 16 września 1825 r. Został pochowany przed kościołem parafialnym w Łyskowie. Na grobie – wedle jego życzenia - Wyryto napis: „Otóż mój dom ubogi…”, cytat z elegii "Powrót z Warszawy na wieś."
wtorek, 14 kwietnia 2009
Wespazjan Kochowski -- poeta, historyk
Urodził się na początku 1633 roku w Gaju (Sandomierskie), jako syn Jana, sekretarza królewskiego, i Zofii Janowskiej. Nauki pobierał w Szkołach Nowodworskich w Krakowie (1646-1648); nie wiadomo natomiast czy studiował również w Akademii Krakowskiej. Wcześnie zaczął pisać fraszki, głównie okolicznościowe i biograficzne. W roku 1651 bił się pod Beresteczkiem, następnie uczestniczył w wyprawie żwanieckiej (1653), moskiewskiej (1654), w wojnie szwedzkiej (pod komendą Czarnieckiego) i w ekspedycji na Węgry przeciw Rakoczemu. Pamięć utraconego wówczas brata Seweryna uczcił cyklem pięciu trenów. W 1658 ożenił się z Marianną Misiowską i osiadł w Gaju, skąd w 1563, po podziale majątku z bratem Janem, przeniósł się do wsi Goleniowy w ówczesnym powiecie lelowskim (Krakowskie). Brał udział w rokoszu 1666 i w bitwie pod Mątwami. Lubomirskiemu poświęcił poemat Kamień świadectwa wielkiego w Koronie Polskiej senatora niewinności (1668). W tym samym roku ukazał się Różaniec Najświętszej Panny Maryjej. W 1669 jako poseł na sejm elekcyjny poparł w kilku wierszowanych broszurach Michała Korybuta. W roku 1670 pracował w kancelarii koronnej, a w 1671 otrzymał stanowisko podżupnika wielickiego. W 1673 roku został wybrany sędzią skarbowym z powiatu lelowskiego, zaś w latach 1682-1692 piastował urząd generalnego poborcy podymnego. W 1674 roku Kochowski opublikował swoje pierwsze wielkie dzieło pt. "Niepróżnujące próżnowanie" zawierające liryki ułożone w zgodzie z Horacym i późniejszą praktyką europejską, tzn. w cztery księgi i epodon oraz dwie księgi epigramatów. Pisał w nim o państwie, opiewając jego triumfy, ale i piętnując słabości. Poeta radował się z sukcesów Rzeczypospolitej i opłakiwał klęski narodowe. Po śmierci pierwszej żony (ok. 1677) ożenił się powtórnie z Magdaleną z Frezerów (1680). Wespazjan Kochowski pisał także pieśni sielskie, w których zachwycał się pięknem swoich stron rodzinnych. Oprócz nich jest wiele pieśni wesołych, żartobliwych, będących wyrazem pogody ducha poety. Z upływem czasu jednak Kochowski stawał się człowiekiem coraz bardziej poważnym i religijnym, co znalazło oddźwięk w jego utworach. Zaprzestał wówczas pisania żartobliwych pieśni i fraszek, a zaczął tworzyć wiersze pobożne na cześć Chrystusa i Marii Panny. Wkrótce ogłosił drukiem dwa nowe poematy religijne - "Chrystus cierpiący", opłakujący mękę Zbawiciela, oraz "Ogród panieński pod sznur Pisma świętego... wymierzony", objaśniający rozmaite tytuły Matki Bożej (1681 r.). Przez lata Kochowski pracował również nad historią ojczyzny, tj. "Rocznikami" (Annalium Poloniae ab obitu Vladislai IV Climacteres), w których dzieje Polski od czasów Jana II Kazimierza i Michała Korybuta Wiśniowieckiego ujął w siedmioletnie okresy (klimaktery). Tomy I-III ukazały się w latach 1683-1698. Jan III Sobieski mianował wkrótce poetę historykiem uprzywilejowanym (historiographus privilegiatus) i jako historiograf królewski wziął on udział w odsieczy wiedeńskiej, z której sporządził sprawozdanie - Commentarius belli adversus Turcas ("Pamiętnik wojny przeciw Turkom", 1684). W tym samym roku wydał także wierszowany diariusz "Dzieło Boskie albo Pieśni Wiednia wybawionego", w którym opisał wiktorię wiedeńską. Ukoronowaniem poetyckiej drogi Kochowskiego był wydany w roku 1685 poemat Psalmodia polska. Przedmiotem psalmów patriotyczno-religijnych są rozmyślania nad Polską i jej dziejami, nie nad własnym życiem poety. Wierzy on mocno w to, że Polacy to naród wybrany przez Boga, którym Bóg w szczególny sposób się opiekuje. Polska u Kochowskiego to przedmurze chrześcijaństwa, a król Jan III Sobieski - obrońca wiary katolickiej. Twórczość Kochowskiego dotyczy głównie tematyki historycznej i religijnej. W jego utworach pełno jest troski o losy Rzeczypospolitej, a także chwały dla Boga i Marii Panny. Kochowski gorąco bowiem kochał Ojczyznę i chętnie przelewał dla niej własną krew. Wespazjan Kochowski zmarł 6 czerwca 1700 roku w Krakowie.
Wacław Potocki - twórczość
Twórczość tego najpłodniejszego poety Baroku zgodnie z tradycją dzieli się na pięć następujących okresów:
1. Tzw. okres ariański, rozpoczynający się w latach 1644-1648, zdominowany został przez tematykę religijną.Powstają wtedy takie utwory, jak: „Pojedynek rycerza chrześcijańskiego” inspirowany „Enchiridion militis christiani” („Podręcznik żołnierza Chrystusowego”) Erazma z Rotterdamu, Parafrazy Pisma Świętego: „Tydzień stworzenia świata” (parafraza Księgi Rodzaju), „Pan Bóg dobry, człowiek zły we wszystkich drogach swoich” (poetycki opis dziejów zbawienia od grzechu pierworodnego do wizji Jeruzalem z Apokalipsy). W poemacie „Rozkosz światowa” Potocki podejmując temat z utworu innego słynnego poety - Hieronima Morsztyna („Światowa rozkosz”) – poucza, jak należy korzystać ze zmysłów na chwalę Bogu. Przeciwstawia sobie „rozkosz cielesną” i „rozkosz duchową”, pięć panien mądrych i pięć panien głupich. Czytelnik dowiaduje się, że wzrok jest po to by czytać „Pismo Święte”, słuch, by go słuchać oraz śpiewać pieśni nabożne, uszami i sercem człowiek ma smakować słowo Boże, węchem ma cieszyć się wonią życia wiecznego, natomiast dotyk „duchowy” (przeciwstawiony dotykowi „cielesnemu”) oznacza nie tylko dawanie, bycie hojnym, ale również czystość. Trzeba zaznaczyć, że wiele z utworów religijnych ulegnie przetworzeniu po roku 1658, kiedy to poeta przejdzie na katolicyzm. W 1652 roku Potocki pisze dwa romanse wierszowane, których głównymi bohaterami czyni kobiety. W przypadku pierwszego utworu pt. „Judyta” poeta czerpie wzór fabularny z „Pisma świętego”, natomiast „Wirginia panna, z rzymskiej historii wyjęta” powstała pod wpływem twórczości Liwiusza. Obie bohaterki miały być przykładami cnotliwego życia. W tym okresie na uwagę zasługują jeszcze utwory historyczne: „Katalog monarchów i królów polskich” (od Lecha do Jana Kazimierza) i „Rokosz gliniański”.
2. Okres drugi rozpoczyna się wraz z przejściem Potockiego na katolicyzm i kończy się w roku 1670. W tym czasie poeta napisał: „Decymę pieśni pokutnych” oraz inne utwory liryczne. Poza tym powstają wtedy dwa romanse epickie: „Syrolet”, „Lidia”, dwie nowelki wierszowe pod wspólnym tytułem „Historia równej odwagi, ale różnej fortuny dwu pięknych Tressy i Gazele w Holandyjej panien” oraz pierwsza redakcja „Argenidy”. W 1670 roku Potocki kończy również pierwszą redakcję „Wojny chocimskiej”. Innego rodzaju dziełem było „Zebranie przypowieści (i przysłowia) polskich” – słownik mitologiczny, któremu miał towarzyszyć zbiór przysłów.
3. Okres trzeci zamyka się w latach 1671-1678. W tym czasie do głosu dochodzą w twórczości poety z Łużnej zainteresowania sprawami kraju i społeczności szlacheckiej. Powstaje wiele utworów okolicznościowych takich ja dwa drukowane (co jest niewątpliwym wyjątkiem w dorobku tego poety) panegiryki: „Najjaśniejszemu Królowi, Panu mojemu miłościwemu, życzliwy i wierny poddany przy niskim do nóg upadzie tę lichą prezentuję Pocztę” (1676), „Pełna Najjaśniejszemu Janowi III i Najjaśniejszej Mariej królestwu polskiemu na dzień obchodu patronów ich [...] R.P. 1678”. Z większych utworów powstaje: „Merkuriusz nowy”(1672) – poemat o zwycięskich starciach hetmana Jana Sobieskiego z Turkami oraz „Zgoda” (1673) i „Pogrom turecki z Hussein paszą pod Chocimem AD 1673 d. 11 Novembris” (1674), które w 1975 Potocki połączył i przerobił na „Marsową pod Kołuszą z Ordą transakcję 1672”. Oprócz tego powstaje kilka utworów o tematyce bardziej osobistej zarówno gorzkich, np. „Periody” to osiemnaście trenów napisanych po śmierci syna – Stefana, jak i radosnych : „Sielanka...” ofiarowana zięciowi Janowi Lipskiemu z okazji wjazdu na starostwo sądeckie. Wiemy również, że 1677 roku Potocki miał przygotowanych zbiór siedmiuset fraszek, który później w formie skróconej znalazł się w „Ogrodzi nieplewionym” jako czwarta jego część.
4. W okresie czwartym, rozpoczynającym się w końcu lat siedemdziesiątych, poeta powraca do tematyki religijnej, prawdopodobnie również pod wpływem osobistych tragedii. Powstaje kilka zbiorów pieśni m.in. „Pieśni nabożne z różnych miejsc Ewangeliej świętych [...] złożone” (1678), „Siedem pieśni na siedm artykułów Modlitwy Pańskiej...”. W „Smutnych zabawach żałosnego po utraconych dziatkach rodzica” żegna zmarłą córkę. Potocki aktualizuje tematykę religijną również w epice oraz formie dramatycznej. W 1673 lub 1674 roku powstaje misterium wielkanocne pt. „Dyjalog o Zmartwychwstaniu Pańskim”. Z twórczości epickiej należy wymienić poemat alegoryczny „Rozbój duchowy na drodze zbawiennej...” oraz „Nowy zaciąg pod chorągiew starą triumfującego Jezusa...” - część trzecią planowanej parafrazy poetyckiej „Nowego Testamentu”.
5. Piąty okres datowany po 1682 roku to czas podsumowania twórczości. Poeta zbiera i porządkuje wielkie zbiory swoich utworów, pisanych przez całe dojrzałe życie: „Ogród nieplewiony” (1690-91), „Poczet herbów” (wydany drukiem w roku śmierci poety), „Moralia” - dzieło snujące bardzo pesymistyczne wizje współczesności, pełne nastroju rozczarowania i goryczy. Powstaje cykl „Nagrobków...” oraz utwory żałobne po najbliższych: „Smutne rozstanie z kochaną małżonką moją” (1686), „Abrys ostatniego żalu [...]utrapionego ojca po Jerzym, kochanym synu” (24 treny napisane w 1691). Rok po śmierci poety wychodzi drukiem czwarta redakcja „Argenidy”.
1. Tzw. okres ariański, rozpoczynający się w latach 1644-1648, zdominowany został przez tematykę religijną.Powstają wtedy takie utwory, jak: „Pojedynek rycerza chrześcijańskiego” inspirowany „Enchiridion militis christiani” („Podręcznik żołnierza Chrystusowego”) Erazma z Rotterdamu, Parafrazy Pisma Świętego: „Tydzień stworzenia świata” (parafraza Księgi Rodzaju), „Pan Bóg dobry, człowiek zły we wszystkich drogach swoich” (poetycki opis dziejów zbawienia od grzechu pierworodnego do wizji Jeruzalem z Apokalipsy). W poemacie „Rozkosz światowa” Potocki podejmując temat z utworu innego słynnego poety - Hieronima Morsztyna („Światowa rozkosz”) – poucza, jak należy korzystać ze zmysłów na chwalę Bogu. Przeciwstawia sobie „rozkosz cielesną” i „rozkosz duchową”, pięć panien mądrych i pięć panien głupich. Czytelnik dowiaduje się, że wzrok jest po to by czytać „Pismo Święte”, słuch, by go słuchać oraz śpiewać pieśni nabożne, uszami i sercem człowiek ma smakować słowo Boże, węchem ma cieszyć się wonią życia wiecznego, natomiast dotyk „duchowy” (przeciwstawiony dotykowi „cielesnemu”) oznacza nie tylko dawanie, bycie hojnym, ale również czystość. Trzeba zaznaczyć, że wiele z utworów religijnych ulegnie przetworzeniu po roku 1658, kiedy to poeta przejdzie na katolicyzm. W 1652 roku Potocki pisze dwa romanse wierszowane, których głównymi bohaterami czyni kobiety. W przypadku pierwszego utworu pt. „Judyta” poeta czerpie wzór fabularny z „Pisma świętego”, natomiast „Wirginia panna, z rzymskiej historii wyjęta” powstała pod wpływem twórczości Liwiusza. Obie bohaterki miały być przykładami cnotliwego życia. W tym okresie na uwagę zasługują jeszcze utwory historyczne: „Katalog monarchów i królów polskich” (od Lecha do Jana Kazimierza) i „Rokosz gliniański”.
2. Okres drugi rozpoczyna się wraz z przejściem Potockiego na katolicyzm i kończy się w roku 1670. W tym czasie poeta napisał: „Decymę pieśni pokutnych” oraz inne utwory liryczne. Poza tym powstają wtedy dwa romanse epickie: „Syrolet”, „Lidia”, dwie nowelki wierszowe pod wspólnym tytułem „Historia równej odwagi, ale różnej fortuny dwu pięknych Tressy i Gazele w Holandyjej panien” oraz pierwsza redakcja „Argenidy”. W 1670 roku Potocki kończy również pierwszą redakcję „Wojny chocimskiej”. Innego rodzaju dziełem było „Zebranie przypowieści (i przysłowia) polskich” – słownik mitologiczny, któremu miał towarzyszyć zbiór przysłów.
3. Okres trzeci zamyka się w latach 1671-1678. W tym czasie do głosu dochodzą w twórczości poety z Łużnej zainteresowania sprawami kraju i społeczności szlacheckiej. Powstaje wiele utworów okolicznościowych takich ja dwa drukowane (co jest niewątpliwym wyjątkiem w dorobku tego poety) panegiryki: „Najjaśniejszemu Królowi, Panu mojemu miłościwemu, życzliwy i wierny poddany przy niskim do nóg upadzie tę lichą prezentuję Pocztę” (1676), „Pełna Najjaśniejszemu Janowi III i Najjaśniejszej Mariej królestwu polskiemu na dzień obchodu patronów ich [...] R.P. 1678”. Z większych utworów powstaje: „Merkuriusz nowy”(1672) – poemat o zwycięskich starciach hetmana Jana Sobieskiego z Turkami oraz „Zgoda” (1673) i „Pogrom turecki z Hussein paszą pod Chocimem AD 1673 d. 11 Novembris” (1674), które w 1975 Potocki połączył i przerobił na „Marsową pod Kołuszą z Ordą transakcję 1672”. Oprócz tego powstaje kilka utworów o tematyce bardziej osobistej zarówno gorzkich, np. „Periody” to osiemnaście trenów napisanych po śmierci syna – Stefana, jak i radosnych : „Sielanka...” ofiarowana zięciowi Janowi Lipskiemu z okazji wjazdu na starostwo sądeckie. Wiemy również, że 1677 roku Potocki miał przygotowanych zbiór siedmiuset fraszek, który później w formie skróconej znalazł się w „Ogrodzi nieplewionym” jako czwarta jego część.
4. W okresie czwartym, rozpoczynającym się w końcu lat siedemdziesiątych, poeta powraca do tematyki religijnej, prawdopodobnie również pod wpływem osobistych tragedii. Powstaje kilka zbiorów pieśni m.in. „Pieśni nabożne z różnych miejsc Ewangeliej świętych [...] złożone” (1678), „Siedem pieśni na siedm artykułów Modlitwy Pańskiej...”. W „Smutnych zabawach żałosnego po utraconych dziatkach rodzica” żegna zmarłą córkę. Potocki aktualizuje tematykę religijną również w epice oraz formie dramatycznej. W 1673 lub 1674 roku powstaje misterium wielkanocne pt. „Dyjalog o Zmartwychwstaniu Pańskim”. Z twórczości epickiej należy wymienić poemat alegoryczny „Rozbój duchowy na drodze zbawiennej...” oraz „Nowy zaciąg pod chorągiew starą triumfującego Jezusa...” - część trzecią planowanej parafrazy poetyckiej „Nowego Testamentu”.
5. Piąty okres datowany po 1682 roku to czas podsumowania twórczości. Poeta zbiera i porządkuje wielkie zbiory swoich utworów, pisanych przez całe dojrzałe życie: „Ogród nieplewiony” (1690-91), „Poczet herbów” (wydany drukiem w roku śmierci poety), „Moralia” - dzieło snujące bardzo pesymistyczne wizje współczesności, pełne nastroju rozczarowania i goryczy. Powstaje cykl „Nagrobków...” oraz utwory żałobne po najbliższych: „Smutne rozstanie z kochaną małżonką moją” (1686), „Abrys ostatniego żalu [...]utrapionego ojca po Jerzym, kochanym synu” (24 treny napisane w 1691). Rok po śmierci poety wychodzi drukiem czwarta redakcja „Argenidy”.
Wacław Potocki - biografia
Wacław Potocki urodził się w rodzinie ariańskiej w Woli Łużeńskiej pod Bieczem w roku 1621 (choć co do daty jego urodzenia historycy nie mają pewności). Był trzecim, najmłodszym, synem Adama i Zofii z Przypkowskich. Prawdopodobnie nie uczęszczał do żadnych szkół (istnieje jedynie przypuszczenie o pobieraniu nauk w szkole ariańskiej w Raciborzu), nie odbył praktyki na dworze, ani podróży zagranicznej. W wieku siedemnastu lat podjął służbę żołnierską w oddziałach hetmana Mikołaja Potockiego na Ukrainie. Po powrocie do domu, otrzymał część majątku po ojcu, którego utracił w wieku czternastu lat. W 1648 roku ożenił się z Katarzyną Morsztynówną. Szczęśliwi małżonkowie doczekali się trójki dzieci: Stefana, Zofii i Jerzego (urodzeni między 1651 a 1661). W tych latach Potocki walczył pod Beresteczkiem, a następnie przeciw Szwedom i wojskom Rakoczego. W 1658 konstytucja sejmowa nakazała wyjazd szlachcie ariańskiej z granic Rzeczypospolitej albo przejście na katolicyzm. Potocki zmienił wyznanie i pozostał w rodzinnym gnieździe. Ciekawe, że jego żona nie zrzekła się wiary. Jeszcze przez wiele lat Potocki borykał się z atakami, z jednej strony braci polskich, którzy pozostali w zborze, z drugiej nieufnych katolików. W 1662 roku wytoczono małżeństwu proces o arianizm, czego następstwem był chrzest dwójki starszych dzieci (Jerzy został ochrzczony wcześniej) w 1663 roku, a następnie w 1665 roku sporządzenie aktu urzędowego, w którym poeta zrzekł się całego majątku na rzecz synów. Mimo że Wacław i Katarzyna byli już gotowi uciekać z kraju, wszystko jakoś się ułożyło i w ich życiu nastało kilka spokojniejszych lat. Poeta został sędzią skarbowym województwa krakowskiego i podstarościm bieckim. W 1669 wydaje córkę za mąż za Jana Lipskiego – to jemu poeta zadedykuje „Wojnę chocimską”. Autor zaangażował się w tym czasie w działalność obywatelską – uczestniczy w licznych sejmikach. W 1673 roku dowiaduje się o śmierci syna – Stefana. Ten to rok rozpoczyna kolejną passę osobistych nieszczęść w życiu już dojrzałego poety. W 1677 umiera córka i dwoje wnuków, w 1690 w czasie wyprawy tureckiej ginie Jerzy. 10 lipca 1686 roku przyszło mu pożegnać również ukochaną żonę, czego pozostawił przepiękną, wzruszająca, literacką pamiątkę w postaci wiersza pt. „Smutne rozstanie...”. Resztę życia Potocki spędził w towarzystwie synowej (to jej dedykował „Syrolet”) i jej dzieci, pracując bez wytchnienia nad uporządkowaniem swojego olbrzymiego dorobku literackiego. Umarł 9 lipca 1696 roku. Jego grób znajduje się w kościele reformatorów w Bieczu.
Z.Morsztyn - Pieśń w ucisku
Obrońco uciśnionych, Boże litościwy,
Usłysz krzyk sierot Twoich, usłysz płacz rzewliwy.
Ciężka krzywda, o Boże! Ty na Twojej ziemi
Wszytkich cierpisz, Twe słońce promieńmi jasnemi
Złych i dobrych oświeca. Twój deszcz kropi ziemię
Złych i dobrych pospołu, a tu ludzkie plemię,
Samo na się zajadłe, ciężko następuje
Na swych bliźnich i z Twojej ziemie ich ruguje,
Którąś przestroną stworzył, a my nie możemy
W niej żyć, choć że i dla nas stworzona jest, wiemy.
Ty zdawszy rządy królom, wolnowładny Panie,
Nad sercem i sumnieniem ludzkim panowanie
Sameś sobie zostawił, aleć się wdzierają
W Twe prawa i gwałtem je ludzie odbierają.
Zawsześmy-ć, o nasz Boże, żyli w uciśnieniu
K woli Twej prawdzie, k woli dobremu sumnieniu,
Zawsze ludzie na Twoje wyroki nie dbali,
Srodze biedne sieroty Twe prześladowali.
Lecz gdy teraz wzruszone prawie nawałności
Kłopotów, trosk, ucisków, nieznośnych ciężkości
Na niezdolne ramiona nasze się zwaliły
I do samej nas prawie ziemie przytłoczyły,
Pragnie duch nasz, ściśniony skrzydeł gołębice,
Żeby gdzie za ostatnie zalecieć granice
Okręgu świata abo żeby morskie wały
Na odległą od ludzi wyspę nas zagnały;
Choćby tam w nędzy, w głodzie, byle żyć w pokoju
I odpocząć też sobie po tak srogim boju;
Widzieć miłe braterstwo do kupy zebrane,
Po różnych świata tego kątach rozegnane.
Widziałeś, o nasz Boże, jako nam z ojczyzną
Ciężko się było żegnać, z ona ziemią żyzną,
Z krewnymi, z przyjacioły, z sąsiady dobrymi.
Ciężko się było rozstać z domkami własnymi,
Których nas okrucieństwo ludzkie pozbawiło
I na gorzkie tułactwo nędznych wyprawiło.
Drudzy zaś z nich uszedszy przed nieprzyjacioły,
Nie powróciwszy jeszcze na swoje popioły,
Z wygnaństwa na wygnaństwo poszli utrapieni,
Ze wszytkiego ubóstwa cale obnażeni.
A teraz w wioskach naszych rozciąga się drugi,
W nagrodzie za wojenne wziąwszy je zasługi,
Gdzie jako wilk drapieżny cudzym łupem tyje,
Łzy niezbożnik sieroce i krew szczyrą pije.
Insi zaś nas zdradziwszy, cośmy im dufali
I ustępując dobra nasze zapisali,
W nich się jako w własnościach swych rozpościerają,
A nam, z daleka patrząc, aż się serca krają,
W tułactwie, w nędzy, w głodzie i prawie w nagości
Ledwie już wytrzymane ponosząc ciężkości.
To Ty, o Boże, widzisz, Twoje płomieniste
Oko wszytko przegląda; widzisz oczewiste
Skrzywdzenie nasze, słyszysz głos, którym do Ciebie
Krzywda woła, o Sędzio mieszkający w niebie!
Widzisz, jako się ludzka złość wzmogła na ziemi,
Sprawiedliwość wygnana, a przecie Twojemi
Sądami nie nacierasz, o dziwna litości!
O, niepojęta ludzką myślą cierpliwości,
Jakiej z nami zażywasz! Zamknąłeś w prawicy
Twojej groźne pioruny, lecz hardzi złośnicy,
Gorsi z Twej folgi, wodze zlościom wyrzucają;
Twoje, o wieczny Stwórco, pomstę wyzywają,
Tak żeby już ułomność nasza zabłądziła
W myśli jakie wątpliwe, gdyby nie budziła
Coraz ufność ku Tobie mocnej w nas nadzieje,
Którą stwierdź sam, o Boże, niechaj się nie chwieje!
Mocną gruntowną wiarą niech temu dufamy,
Że chociaż tu wszytkiego o raz postradamy,
Chociaż nam i sam żywot weźmie ludzka siła,
Byle dusza na wieki zachowana była.
W przyście Syna Twojego, a jakież nagrody
Weźmiemy z ręki Jego za doczesne szkody,
Których z ciężarem chwały zrównane lekkości
Są jak moment do onej bez końca wieczności.
A lubo tak ojczyzna na nas niełaskawa
I ci, którzy sadzenia nas nie mieli prawa,
Bo im go z rak cni naszy przodkowie wyjęli
I srodze wiarą, cnotą, sumnieniem zaklęli,
Żeby tych świętych związków nigdy nie targali,
Które coraz przysięgą królowie stwierdzali,
Nic my im jednak za to nie życzymy złego,
I owszem, do świętego majestatu Twego
Modlimy się za nimi, będąc tej nadzieje,
Że po tej burzy jeszcze dobry wiatr zawieje
I że odmianę weźmie wyrok na nas srogi,
A my jeszcze ojczyste oglądamy progi.
Odpuść[że] i tym, Boże, którzy, chociaż sami
Na tej łódce gdzie indziej pływają też z nami,
Gdyśmy się na tym morzu burzliwym rozbili
I tego najbliższego brzegu uchwycili,
Znowu przeciwko ludziom wrodzonej litości
W też nas nazad wrzucają gwałtem nawałności,
Nie pozwalają ludziom chodzić po Twej ziemi.
Nie taka srogość między zwierzęty dzikiemi,
Jakiej my doznawamy, którzyśmy bogatą
Krwie świętej Chrystusowej kupieni zapłatą.
Ty, Boże, wiesz najlepiej, żeśmy nie zgrzeszyli
Nic przeciwko Twej ziemi, aleśmy życzyli
Wszytkiego jej dobrego. Słyszysz, wieczny Panie,
I teraz dzienne za nią i nocne wzdychanie,
Żeśmy też tu ostatki dóbr naszych strawili,
Żadnejeśmy im krzywdy tym nie uczynili,
Owszem, sami częstokroć będąc uszkodzeni
I od wielu mniej bacznych widomie skrzywdzeni,
Cierpliwieśmy przykrości wszytkie ponosili
I, żeśmy przychodniami, na tośmy pomnieli.
Ty-ć sam tułactwa nasze masz porachowane,
W Twe wiaderko wszytkie łzy nasze pozbierane;
Ty, badaczu serc ludzkich, wiesz, jak przenikają
Wskroś te ciężkie potwarzy, gdy nam to zadają,
Jak byśmy bluźniercami mieli być świętego
Imienia Zbawiciela i Boga naszego.
A to wszytko dlatego, że i przyrodzenie,
I wolnowładne niebem i ziemią rządzenie,
I moc, i mądrość Jego boską Twym być znamy
Darem; w czym z całym Pismem Świętym się zgadzamy.
Stąd ci wszytkie niechęci na nas obalili,
Stąd nas już za niegodnych świata osądzili,
Stąd rozumieją, żeśmy wiecznie potępieni
I tu od miłosierdzia Twego odrzuceni,
Ale my od ich sądu do sprawiedliwego
Apelujemy, Boże, trybunału Twego.
Tobie, który najgłębsze przenikasz skrytości,
Najlepiej jawno, w jakiej mamy uczciwości
Tego, który postaci Twej wyobrażeniem
Był zawsze, który wiecznym szafuje zbawieniem,
Który ma klucze piekła i śmierci, z którego
Rąk świętych wyglądamy zbawienia wiecznego.
I tegoż bluźnić mamy? O, zachowaj, Panie,
Tej złości i ślepoty i odwróć skaranie
Tym opacznym umysłem, żebyśmy koniecznie
I tu trapieni mieli być, i zginąć wiecznie.
A godni byśmy tego, gdybyśmy się mieli
Na tego targnąć, który w krwie świętej kąpieli
Omył nas z nieprawości, który nasze winy
Śmiercią niewinną zgładził, abyśmy z krainy
I z cienia wiecznej śmierci byli wyzwoleni
I na wolności synów Twoich postawieni.
Który choć połyskaniem był Twej wiecznej chwały,
Choć przed Nim niebo, ziemia i przepaści drżały,
Dla cudownej narodu ludzkiego miłości
Niepojęte rozumem ponosił ciężkości.
Pan nieba, ziemie nie miał gdzie skłonić swej głowy;
Syn Boży Belzebubem bluźnierskimi słowy
Był zwany, biczowany, uplwany, cierniową
Koroną poraniony, okrutną krzyżową
Śmiercią zamordowany. To my, niewolnicy,
Wiedząc, co z Panem naszym robili grzesznicy,
Wiedząc przestrogi Jego, że i nam potrzeba
Piąć się przez niezliczone uciski do nieba,
Że trzeba krzyż Jego wziąć, krwawych naśladować
Stóp Jego temu, kto z Nim chce wiecznie królować.
Lepszego niż On wczasu spodziewać się mamy?
Czemu raczej ucisków tych nie poczytamy
Za szczęście i wesele, wiedząc, że przeminie
Niebo i ziemia, a nam zapłata nie zginie;
Kiedy grunt prawdy mamy, na którym stoimy,
Gdy wiemy, komu mocną nadzieję wierzymy.
Prawda, żeśmy krew, ciało, a wielkie przykłady
Mamy w Panu i w świętych Jego, gdy zakłady
Męczenniczych widzieli koron, że zemdlone
Duchy ich aż od Ciebie były posilone,
Tęsknili sobie w biedach, czasem uchodzili
Przed nimi i od Ciebie zachowani byli.
A zachowajże i nas, nieśmiertelny Boże!
Boć już ledwo ułomność nasza zdołać może
Tak wielkim nawałnościom, niechaj nie toniemy
W sądach Twych, niech przyczyną ludziom nie będziemy,
Żeby w lichych osobach naszych Twojej mieli
Prawdzie urągać, gdyby upad nasz widzieli.
Nam hańba i zelżywość, ale najświętszemu
Niech cześć i chwała będzie imieniowi Twemu.
Wierzymy, Panie, a Ty zmocni nasze wiarę,
A cokolwiek cierpimy za wdzięczną ofiarę
Przyjąwszy, w on dzień Syna Twego ostateczny
Daj tu z Nim uciśnionym dział otrzymać wieczny.
Kędy nasza ojczyzna, skąd się już wygnania
Więcej nie bać będziemy, gdyż wiele mieszkania
Zbawiciel nam gotuje i tamże rzewliwie
Łzy z oczu naszych zetrze, a wiecznie szczęśliwie
Wierne swoje do żywych źrzódeł zaprowadzi,
Które ze wszytkich granic do siebie zgromadzi.
Przydźże, przydź. Panie Jezu, przydź bez omieszkania!
Ciebie-ć i w późne chwile, i w pierwszy zarania
Głowy nasze podnosząc. Ciebie wyglądamy,
Z radością wybawienia Twojego czekamy.
Usłysz krzyk sierot Twoich, usłysz płacz rzewliwy.
Ciężka krzywda, o Boże! Ty na Twojej ziemi
Wszytkich cierpisz, Twe słońce promieńmi jasnemi
Złych i dobrych oświeca. Twój deszcz kropi ziemię
Złych i dobrych pospołu, a tu ludzkie plemię,
Samo na się zajadłe, ciężko następuje
Na swych bliźnich i z Twojej ziemie ich ruguje,
Którąś przestroną stworzył, a my nie możemy
W niej żyć, choć że i dla nas stworzona jest, wiemy.
Ty zdawszy rządy królom, wolnowładny Panie,
Nad sercem i sumnieniem ludzkim panowanie
Sameś sobie zostawił, aleć się wdzierają
W Twe prawa i gwałtem je ludzie odbierają.
Zawsześmy-ć, o nasz Boże, żyli w uciśnieniu
K woli Twej prawdzie, k woli dobremu sumnieniu,
Zawsze ludzie na Twoje wyroki nie dbali,
Srodze biedne sieroty Twe prześladowali.
Lecz gdy teraz wzruszone prawie nawałności
Kłopotów, trosk, ucisków, nieznośnych ciężkości
Na niezdolne ramiona nasze się zwaliły
I do samej nas prawie ziemie przytłoczyły,
Pragnie duch nasz, ściśniony skrzydeł gołębice,
Żeby gdzie za ostatnie zalecieć granice
Okręgu świata abo żeby morskie wały
Na odległą od ludzi wyspę nas zagnały;
Choćby tam w nędzy, w głodzie, byle żyć w pokoju
I odpocząć też sobie po tak srogim boju;
Widzieć miłe braterstwo do kupy zebrane,
Po różnych świata tego kątach rozegnane.
Widziałeś, o nasz Boże, jako nam z ojczyzną
Ciężko się było żegnać, z ona ziemią żyzną,
Z krewnymi, z przyjacioły, z sąsiady dobrymi.
Ciężko się było rozstać z domkami własnymi,
Których nas okrucieństwo ludzkie pozbawiło
I na gorzkie tułactwo nędznych wyprawiło.
Drudzy zaś z nich uszedszy przed nieprzyjacioły,
Nie powróciwszy jeszcze na swoje popioły,
Z wygnaństwa na wygnaństwo poszli utrapieni,
Ze wszytkiego ubóstwa cale obnażeni.
A teraz w wioskach naszych rozciąga się drugi,
W nagrodzie za wojenne wziąwszy je zasługi,
Gdzie jako wilk drapieżny cudzym łupem tyje,
Łzy niezbożnik sieroce i krew szczyrą pije.
Insi zaś nas zdradziwszy, cośmy im dufali
I ustępując dobra nasze zapisali,
W nich się jako w własnościach swych rozpościerają,
A nam, z daleka patrząc, aż się serca krają,
W tułactwie, w nędzy, w głodzie i prawie w nagości
Ledwie już wytrzymane ponosząc ciężkości.
To Ty, o Boże, widzisz, Twoje płomieniste
Oko wszytko przegląda; widzisz oczewiste
Skrzywdzenie nasze, słyszysz głos, którym do Ciebie
Krzywda woła, o Sędzio mieszkający w niebie!
Widzisz, jako się ludzka złość wzmogła na ziemi,
Sprawiedliwość wygnana, a przecie Twojemi
Sądami nie nacierasz, o dziwna litości!
O, niepojęta ludzką myślą cierpliwości,
Jakiej z nami zażywasz! Zamknąłeś w prawicy
Twojej groźne pioruny, lecz hardzi złośnicy,
Gorsi z Twej folgi, wodze zlościom wyrzucają;
Twoje, o wieczny Stwórco, pomstę wyzywają,
Tak żeby już ułomność nasza zabłądziła
W myśli jakie wątpliwe, gdyby nie budziła
Coraz ufność ku Tobie mocnej w nas nadzieje,
Którą stwierdź sam, o Boże, niechaj się nie chwieje!
Mocną gruntowną wiarą niech temu dufamy,
Że chociaż tu wszytkiego o raz postradamy,
Chociaż nam i sam żywot weźmie ludzka siła,
Byle dusza na wieki zachowana była.
W przyście Syna Twojego, a jakież nagrody
Weźmiemy z ręki Jego za doczesne szkody,
Których z ciężarem chwały zrównane lekkości
Są jak moment do onej bez końca wieczności.
A lubo tak ojczyzna na nas niełaskawa
I ci, którzy sadzenia nas nie mieli prawa,
Bo im go z rak cni naszy przodkowie wyjęli
I srodze wiarą, cnotą, sumnieniem zaklęli,
Żeby tych świętych związków nigdy nie targali,
Które coraz przysięgą królowie stwierdzali,
Nic my im jednak za to nie życzymy złego,
I owszem, do świętego majestatu Twego
Modlimy się za nimi, będąc tej nadzieje,
Że po tej burzy jeszcze dobry wiatr zawieje
I że odmianę weźmie wyrok na nas srogi,
A my jeszcze ojczyste oglądamy progi.
Odpuść[że] i tym, Boże, którzy, chociaż sami
Na tej łódce gdzie indziej pływają też z nami,
Gdyśmy się na tym morzu burzliwym rozbili
I tego najbliższego brzegu uchwycili,
Znowu przeciwko ludziom wrodzonej litości
W też nas nazad wrzucają gwałtem nawałności,
Nie pozwalają ludziom chodzić po Twej ziemi.
Nie taka srogość między zwierzęty dzikiemi,
Jakiej my doznawamy, którzyśmy bogatą
Krwie świętej Chrystusowej kupieni zapłatą.
Ty, Boże, wiesz najlepiej, żeśmy nie zgrzeszyli
Nic przeciwko Twej ziemi, aleśmy życzyli
Wszytkiego jej dobrego. Słyszysz, wieczny Panie,
I teraz dzienne za nią i nocne wzdychanie,
Żeśmy też tu ostatki dóbr naszych strawili,
Żadnejeśmy im krzywdy tym nie uczynili,
Owszem, sami częstokroć będąc uszkodzeni
I od wielu mniej bacznych widomie skrzywdzeni,
Cierpliwieśmy przykrości wszytkie ponosili
I, żeśmy przychodniami, na tośmy pomnieli.
Ty-ć sam tułactwa nasze masz porachowane,
W Twe wiaderko wszytkie łzy nasze pozbierane;
Ty, badaczu serc ludzkich, wiesz, jak przenikają
Wskroś te ciężkie potwarzy, gdy nam to zadają,
Jak byśmy bluźniercami mieli być świętego
Imienia Zbawiciela i Boga naszego.
A to wszytko dlatego, że i przyrodzenie,
I wolnowładne niebem i ziemią rządzenie,
I moc, i mądrość Jego boską Twym być znamy
Darem; w czym z całym Pismem Świętym się zgadzamy.
Stąd ci wszytkie niechęci na nas obalili,
Stąd nas już za niegodnych świata osądzili,
Stąd rozumieją, żeśmy wiecznie potępieni
I tu od miłosierdzia Twego odrzuceni,
Ale my od ich sądu do sprawiedliwego
Apelujemy, Boże, trybunału Twego.
Tobie, który najgłębsze przenikasz skrytości,
Najlepiej jawno, w jakiej mamy uczciwości
Tego, który postaci Twej wyobrażeniem
Był zawsze, który wiecznym szafuje zbawieniem,
Który ma klucze piekła i śmierci, z którego
Rąk świętych wyglądamy zbawienia wiecznego.
I tegoż bluźnić mamy? O, zachowaj, Panie,
Tej złości i ślepoty i odwróć skaranie
Tym opacznym umysłem, żebyśmy koniecznie
I tu trapieni mieli być, i zginąć wiecznie.
A godni byśmy tego, gdybyśmy się mieli
Na tego targnąć, który w krwie świętej kąpieli
Omył nas z nieprawości, który nasze winy
Śmiercią niewinną zgładził, abyśmy z krainy
I z cienia wiecznej śmierci byli wyzwoleni
I na wolności synów Twoich postawieni.
Który choć połyskaniem był Twej wiecznej chwały,
Choć przed Nim niebo, ziemia i przepaści drżały,
Dla cudownej narodu ludzkiego miłości
Niepojęte rozumem ponosił ciężkości.
Pan nieba, ziemie nie miał gdzie skłonić swej głowy;
Syn Boży Belzebubem bluźnierskimi słowy
Był zwany, biczowany, uplwany, cierniową
Koroną poraniony, okrutną krzyżową
Śmiercią zamordowany. To my, niewolnicy,
Wiedząc, co z Panem naszym robili grzesznicy,
Wiedząc przestrogi Jego, że i nam potrzeba
Piąć się przez niezliczone uciski do nieba,
Że trzeba krzyż Jego wziąć, krwawych naśladować
Stóp Jego temu, kto z Nim chce wiecznie królować.
Lepszego niż On wczasu spodziewać się mamy?
Czemu raczej ucisków tych nie poczytamy
Za szczęście i wesele, wiedząc, że przeminie
Niebo i ziemia, a nam zapłata nie zginie;
Kiedy grunt prawdy mamy, na którym stoimy,
Gdy wiemy, komu mocną nadzieję wierzymy.
Prawda, żeśmy krew, ciało, a wielkie przykłady
Mamy w Panu i w świętych Jego, gdy zakłady
Męczenniczych widzieli koron, że zemdlone
Duchy ich aż od Ciebie były posilone,
Tęsknili sobie w biedach, czasem uchodzili
Przed nimi i od Ciebie zachowani byli.
A zachowajże i nas, nieśmiertelny Boże!
Boć już ledwo ułomność nasza zdołać może
Tak wielkim nawałnościom, niechaj nie toniemy
W sądach Twych, niech przyczyną ludziom nie będziemy,
Żeby w lichych osobach naszych Twojej mieli
Prawdzie urągać, gdyby upad nasz widzieli.
Nam hańba i zelżywość, ale najświętszemu
Niech cześć i chwała będzie imieniowi Twemu.
Wierzymy, Panie, a Ty zmocni nasze wiarę,
A cokolwiek cierpimy za wdzięczną ofiarę
Przyjąwszy, w on dzień Syna Twego ostateczny
Daj tu z Nim uciśnionym dział otrzymać wieczny.
Kędy nasza ojczyzna, skąd się już wygnania
Więcej nie bać będziemy, gdyż wiele mieszkania
Zbawiciel nam gotuje i tamże rzewliwie
Łzy z oczu naszych zetrze, a wiecznie szczęśliwie
Wierne swoje do żywych źrzódeł zaprowadzi,
Które ze wszytkich granic do siebie zgromadzi.
Przydźże, przydź. Panie Jezu, przydź bez omieszkania!
Ciebie-ć i w późne chwile, i w pierwszy zarania
Głowy nasze podnosząc. Ciebie wyglądamy,
Z radością wybawienia Twojego czekamy.
Z. Morsztyn - Pieśń sześciu panien, które w oblężeniu same sobie pęcak tłuc musiały (fragment)
Muzo, dokądże? Cóż miasto pęcaku
Śpiewasz o wojnie, broni i żołdaku?
Nie twoja to rzecz, nie zdołasz ty temu,
By miały godnie wieku potomnemu
Podać na pamięć błahe rymy twoje
Tak wielkie dzieła i tak krwawe boje.
Puść to jakiemu mądremu słowaku,
A jak twe prawo, śpiewaj o pęcaku.
W te tedy trwogi i w te ciężkie strachy,
Gdy przez wyniosłe gęste kule dachy
Przebijały się, wtem zagasły zorze
I noc nastała, aż tu w jednym dworze
Wnidą trzy o raz pięknych panien pary.
Patrzę, co niosą i co za towary
Rozkładać będą; a li-ć na przetaku
Coś niosąc, wszytko mówią o pęcaku.
A toć był jęczmień, który, niebożęta,
Na krupy sobie miały tłuc dziewczęta.
Tak w jednym tylnej komory ustępie,
Usiadszy kołem przy dębowej stępie,
Jęły tłuc a piać dumy, w których znaku
Nie było więcej, tylko o pęcaku.
Coraz parami, coraz na przemiany;
Ja w cieniu pilno słucham, niewidziany:
Oj, nuże, nuże, niebożę pęcaku,
Nie mając na cię młyna ni wiatraku,
W te ciężkie chwile, w te nieszczęsne trwogi
Same cię musim otłukać, niebogi.
W Bogu nadzieja, że po tych kłopotach
Zaświeci jeszcze słońce w naszych wrotach.
Oj, nuże, nuże, niebożę pęcaku,
Kamień we młynie, piła na tartaku
Zrobi się i nam ręce się popsują,
Prędko zaginie, czemu nie folgują.
Księżycu jasny i wy, gwiazdy śliczne,
Widzicie prace nasze ustawiczne.
Oj, nuże, nuże, niebożę pęcaku,
Gdybyś to wiedział, młodzieńcze chudaku,
Co z nas którą masz wziąć, jako robimy,
Płakałbyś. I my-ć do ciebie tęsknimy.
Wznidźże, wznidź rychło, słoneczko zarane,
A wróć nam nasze czasy pożądane.
Oj, nuże, nuże, niebożę pęcaku,
Niejednegoś rąk nabawił bolaku;
Czy nie lepiejże poczynać powoli?
Niewiele zrobi, kogo ręka boli.
W Bogu nadzieja, że po tych kłopotach
Zaświeci jeszcze słońce w naszych wrotach.
Oj, nuże, nuże, niebożę pęcaku,
Zakłuć się musi, kto maliny z krzaku
Albo kto pełne chce pozbierać roże,
Tak ci nic lekki razem być nie może.
Księżycu jasny i wy, gwiazdy śliczne,
Widzicie prace nasze ustawiczne.
[........................]
Śpiewasz o wojnie, broni i żołdaku?
Nie twoja to rzecz, nie zdołasz ty temu,
By miały godnie wieku potomnemu
Podać na pamięć błahe rymy twoje
Tak wielkie dzieła i tak krwawe boje.
Puść to jakiemu mądremu słowaku,
A jak twe prawo, śpiewaj o pęcaku.
W te tedy trwogi i w te ciężkie strachy,
Gdy przez wyniosłe gęste kule dachy
Przebijały się, wtem zagasły zorze
I noc nastała, aż tu w jednym dworze
Wnidą trzy o raz pięknych panien pary.
Patrzę, co niosą i co za towary
Rozkładać będą; a li-ć na przetaku
Coś niosąc, wszytko mówią o pęcaku.
A toć był jęczmień, który, niebożęta,
Na krupy sobie miały tłuc dziewczęta.
Tak w jednym tylnej komory ustępie,
Usiadszy kołem przy dębowej stępie,
Jęły tłuc a piać dumy, w których znaku
Nie było więcej, tylko o pęcaku.
Coraz parami, coraz na przemiany;
Ja w cieniu pilno słucham, niewidziany:
Oj, nuże, nuże, niebożę pęcaku,
Nie mając na cię młyna ni wiatraku,
W te ciężkie chwile, w te nieszczęsne trwogi
Same cię musim otłukać, niebogi.
W Bogu nadzieja, że po tych kłopotach
Zaświeci jeszcze słońce w naszych wrotach.
Oj, nuże, nuże, niebożę pęcaku,
Kamień we młynie, piła na tartaku
Zrobi się i nam ręce się popsują,
Prędko zaginie, czemu nie folgują.
Księżycu jasny i wy, gwiazdy śliczne,
Widzicie prace nasze ustawiczne.
Oj, nuże, nuże, niebożę pęcaku,
Gdybyś to wiedział, młodzieńcze chudaku,
Co z nas którą masz wziąć, jako robimy,
Płakałbyś. I my-ć do ciebie tęsknimy.
Wznidźże, wznidź rychło, słoneczko zarane,
A wróć nam nasze czasy pożądane.
Oj, nuże, nuże, niebożę pęcaku,
Niejednegoś rąk nabawił bolaku;
Czy nie lepiejże poczynać powoli?
Niewiele zrobi, kogo ręka boli.
W Bogu nadzieja, że po tych kłopotach
Zaświeci jeszcze słońce w naszych wrotach.
Oj, nuże, nuże, niebożę pęcaku,
Zakłuć się musi, kto maliny z krzaku
Albo kto pełne chce pozbierać roże,
Tak ci nic lekki razem być nie może.
Księżycu jasny i wy, gwiazdy śliczne,
Widzicie prace nasze ustawiczne.
[........................]
Z. Morsztyn - Duma Niewolnicza
Ja śpiewam, chociaż biedy
Zgoła, mizernego,
Ogarnęły mię wszędy,
Więźnia ubogiego,
Choć, nieszczęśliwy,
Ledwiem już żywy.
Śpiewam ci, ale moje
Serce bez przestania
Ciężkie ma niepokoje,
Gdy częste wzdychania
Trapiąc mą duszę
Wylewać muszę.
Ja śpiewam, choć ojczyzna,
Matka utrapiona,
Ona tak kiedyś żyzna,
Tak niezwyciężona,
Nagle upada,
Szwed ją podsiada.
Śpiewam ci, lecz me pieśni
Tylko faunowie
I satyrowie leśni
Po głuchej dąbrowie
Niechaj śpiewają
A narzekają.
Ja śpiewam, a potoki
Z krwie polskiej zbierają,
A dymy pod obłoki
Z miast i ze wsi wstają;
On kraj wesoły
Idzie w popioły.
Śpiewam ci, lecz nie skaczę,
Takie noty moje,
Jak matka rzewnie płacze,
Kiedy widzi swoje
Dzieci kochane
Ziemi oddane.
Ja śpiewam, a tak wiele
Braciej mych kochanych,
Jednych miecz w boju ściele,
Drugich, okowanych,
Równą mej dolą
Pędzą w niewolą.
Śpiewam ci jak Nijobe,
Gdy na dzieci ciała
I na swoje żałobę
Patrząc skamieniała,
I me, choć śpiewa,
Serce omdlewa.
Ja śpiewam, choć mizerną
Dolą swoje czuję,
Choć mam żałość niezmierną.
Choć nie upatruję
Końca niewoli,
Choć serce boli.
Śpiewam ci, lecz śpiewanie
Takie, które rodzi
Lamenty, narzekanie,
Krwawych łez powodzi,
W tak gorzkiej chwili
Bardziej rozkwili.
Ja śpiewam, a me kości
Skórą powleczone
Już wyschły od żałości,
Gdy Parki łakome
Nici zwijają,
Wiek mój skracają.
Śpiewam ci, lecz połykam
Łzy, jak więc troskliwy
Lamentuje pelikan,
Kiedy mu myśliwy
W zdradliwe sieci
Pozbiera dzieci.
Ja śpiewam, a mej głowie
Za leda przyczynę
Wisi na nitce zdrowie
Na każdą godzinę,
W każdym momencie
W tymem odmęcie.
Śpiewam ci, jako licha,
Gdy zbędzie lubego,
Synogarlica wzdycha
Towarzysza swego,
Po głuchym lesie
Troskę swą niesie.
Ja śpiewam, a me siły
Tak długim więżeniem
Już się cale zwątliły,
Żem już prawie cieniem,
Mną, gdy wiatr wieje,
Jak trzciną chwieje.
Śpiewam ci, lecz me głosy,
Głosy żałościwe,
Echo porannej rosy
Rozbija płaczliwe,
Gdy po dolinie
Dźwięk się rozwinie.
Ja śpiewam, choć o wodzie
I o samym chlebie
Trwać muszę w takim głodzie,
W tak ciężkiej potrzebie
Patrzę, azali
Kto się użali.
Śpiewam ci, lecz obfite
Z serca zranionego,
Co w nim były zakryte,
Kształtem dżdża ranego
Łzy wypadają,
Pieśń zalewają.
Ja śpiewam, chociem prawie
Od zimna srogiego
Skościał na gołej ławie
Bez posłania wszego.
Takie me wczasy
W tak ciężkie czasy.
Śpiewam ci, ale duszy,
Którą narzekanie,
Którą frasunek suszy,
Niemiłe śpiewanie.
Pieśń, którą śpiewam,
Łzami zalewam,
Ja śpiewam, a wyć trzeba
Na me przyjaciele.
Kiedym im dawał chleba,
Znało mię ich wiele.
Dziś im me chęci
Wyszły z pamięci.
Śpiewam ci, lecz kłopoty,
Których mię strapiły
Ustawiczne obroty,
Moje obróciły
Rymy radosne
W treny żałosne.
Ja śpiewam zakamiały,
A gdzież me dostatki?
Gdzie się wczasy podziały?
Już pono statki
Ogniem spalono,
Z ziemią zrówniono.
Śpiewam i śpiewać będę
Do kresu samego,
Póki na łódź nie wsiędę
Pławu ostatniego,
Gdy w blade cienie
Świat ten zamienię.
Śpiewam, anim w rozpaczy,
Choć w takiej ciężkości,
Bo o mnie wiedzieć raczy
Bóg mój z wysokości,
Co wszytko może,
Ten mnie wspomoże.
Zgoła, mizernego,
Ogarnęły mię wszędy,
Więźnia ubogiego,
Choć, nieszczęśliwy,
Ledwiem już żywy.
Śpiewam ci, ale moje
Serce bez przestania
Ciężkie ma niepokoje,
Gdy częste wzdychania
Trapiąc mą duszę
Wylewać muszę.
Ja śpiewam, choć ojczyzna,
Matka utrapiona,
Ona tak kiedyś żyzna,
Tak niezwyciężona,
Nagle upada,
Szwed ją podsiada.
Śpiewam ci, lecz me pieśni
Tylko faunowie
I satyrowie leśni
Po głuchej dąbrowie
Niechaj śpiewają
A narzekają.
Ja śpiewam, a potoki
Z krwie polskiej zbierają,
A dymy pod obłoki
Z miast i ze wsi wstają;
On kraj wesoły
Idzie w popioły.
Śpiewam ci, lecz nie skaczę,
Takie noty moje,
Jak matka rzewnie płacze,
Kiedy widzi swoje
Dzieci kochane
Ziemi oddane.
Ja śpiewam, a tak wiele
Braciej mych kochanych,
Jednych miecz w boju ściele,
Drugich, okowanych,
Równą mej dolą
Pędzą w niewolą.
Śpiewam ci jak Nijobe,
Gdy na dzieci ciała
I na swoje żałobę
Patrząc skamieniała,
I me, choć śpiewa,
Serce omdlewa.
Ja śpiewam, choć mizerną
Dolą swoje czuję,
Choć mam żałość niezmierną.
Choć nie upatruję
Końca niewoli,
Choć serce boli.
Śpiewam ci, lecz śpiewanie
Takie, które rodzi
Lamenty, narzekanie,
Krwawych łez powodzi,
W tak gorzkiej chwili
Bardziej rozkwili.
Ja śpiewam, a me kości
Skórą powleczone
Już wyschły od żałości,
Gdy Parki łakome
Nici zwijają,
Wiek mój skracają.
Śpiewam ci, lecz połykam
Łzy, jak więc troskliwy
Lamentuje pelikan,
Kiedy mu myśliwy
W zdradliwe sieci
Pozbiera dzieci.
Ja śpiewam, a mej głowie
Za leda przyczynę
Wisi na nitce zdrowie
Na każdą godzinę,
W każdym momencie
W tymem odmęcie.
Śpiewam ci, jako licha,
Gdy zbędzie lubego,
Synogarlica wzdycha
Towarzysza swego,
Po głuchym lesie
Troskę swą niesie.
Ja śpiewam, a me siły
Tak długim więżeniem
Już się cale zwątliły,
Żem już prawie cieniem,
Mną, gdy wiatr wieje,
Jak trzciną chwieje.
Śpiewam ci, lecz me głosy,
Głosy żałościwe,
Echo porannej rosy
Rozbija płaczliwe,
Gdy po dolinie
Dźwięk się rozwinie.
Ja śpiewam, choć o wodzie
I o samym chlebie
Trwać muszę w takim głodzie,
W tak ciężkiej potrzebie
Patrzę, azali
Kto się użali.
Śpiewam ci, lecz obfite
Z serca zranionego,
Co w nim były zakryte,
Kształtem dżdża ranego
Łzy wypadają,
Pieśń zalewają.
Ja śpiewam, chociem prawie
Od zimna srogiego
Skościał na gołej ławie
Bez posłania wszego.
Takie me wczasy
W tak ciężkie czasy.
Śpiewam ci, ale duszy,
Którą narzekanie,
Którą frasunek suszy,
Niemiłe śpiewanie.
Pieśń, którą śpiewam,
Łzami zalewam,
Ja śpiewam, a wyć trzeba
Na me przyjaciele.
Kiedym im dawał chleba,
Znało mię ich wiele.
Dziś im me chęci
Wyszły z pamięci.
Śpiewam ci, lecz kłopoty,
Których mię strapiły
Ustawiczne obroty,
Moje obróciły
Rymy radosne
W treny żałosne.
Ja śpiewam zakamiały,
A gdzież me dostatki?
Gdzie się wczasy podziały?
Już pono statki
Ogniem spalono,
Z ziemią zrówniono.
Śpiewam i śpiewać będę
Do kresu samego,
Póki na łódź nie wsiędę
Pławu ostatniego,
Gdy w blade cienie
Świat ten zamienię.
Śpiewam, anim w rozpaczy,
Choć w takiej ciężkości,
Bo o mnie wiedzieć raczy
Bóg mój z wysokości,
Co wszytko może,
Ten mnie wspomoże.
Z. Morsztyn - Żarty niezdarzone
Jeden król miał na dworze swoim kawalera,
Którego tak był wściekły gniew, taka kolera,
Żeby był pono wskoczył i w otwarte piekło;
I siła mu się roznych ekscesów przepiekło,
Bo miał łaskę u króla. Który raz w humrze
Dobrym będąc drażnił go i przy całym dworze
Łajał go niezłychanie i szkalwał brzydko,
I co tylko mogło być najgorszego, wszytko
Było oraz na placu. Już go zwał szalbierzem,
Gnojkiem, złodziejem, tchórzem, niewieścim rycerzem,
Że kiedy przystał, nie miał sukmany na grzbiecie,
Że nadeń nie masz błazna większego na świecie.
A po tym wszystkim rzekł mu, że "... tobie wzajemnie
Wolno łajać, jako chcesz, i drwić sobie ze mnie".
A on też jako wściekły srogim gniewem wspłonie
I rzecze bez pamięci" Ty, chocieś w koronie,
Wiedz, że tak masz plugawą minę i tak marnie
Stworzyła cię natura, żebym ja do psiarnie
Nie wziął cię, gdybym panem twoim był, za psiuka
I tak też właśnie patrzysz jak od szczeniąt suka."
Aż król krzyknie: "A już też to nazbyt, już ci to
Nie ujdzie!" I tak z onych żartów go zabito.
Którego tak był wściekły gniew, taka kolera,
Żeby był pono wskoczył i w otwarte piekło;
I siła mu się roznych ekscesów przepiekło,
Bo miał łaskę u króla. Który raz w humrze
Dobrym będąc drażnił go i przy całym dworze
Łajał go niezłychanie i szkalwał brzydko,
I co tylko mogło być najgorszego, wszytko
Było oraz na placu. Już go zwał szalbierzem,
Gnojkiem, złodziejem, tchórzem, niewieścim rycerzem,
Że kiedy przystał, nie miał sukmany na grzbiecie,
Że nadeń nie masz błazna większego na świecie.
A po tym wszystkim rzekł mu, że "... tobie wzajemnie
Wolno łajać, jako chcesz, i drwić sobie ze mnie".
A on też jako wściekły srogim gniewem wspłonie
I rzecze bez pamięci" Ty, chocieś w koronie,
Wiedz, że tak masz plugawą minę i tak marnie
Stworzyła cię natura, żebym ja do psiarnie
Nie wziął cię, gdybym panem twoim był, za psiuka
I tak też właśnie patrzysz jak od szczeniąt suka."
Aż król krzyknie: "A już też to nazbyt, już ci to
Nie ujdzie!" I tak z onych żartów go zabito.
Z. Morsztyn - Na Maryjannę
Wczoraś chwalił, i słusznie, piękną Maryjannę,
Że gładkością i samę przechodzi Dyjannę.
Ja przyznam, że ją każdy dobrze przyrownywa
Do Dyjanny, bo także jak ona myśliwa;
Obie jednej natury i tak ta, jak i ta
Mają młodego, co go lubią, faworyta.
W tym rozne, że Dyjanna nna swej głowie stawa
Księżyc z rogami; ta je mężowi przyprawia.
Że gładkością i samę przechodzi Dyjannę.
Ja przyznam, że ją każdy dobrze przyrownywa
Do Dyjanny, bo także jak ona myśliwa;
Obie jednej natury i tak ta, jak i ta
Mają młodego, co go lubią, faworyta.
W tym rozne, że Dyjanna nna swej głowie stawa
Księżyc z rogami; ta je mężowi przyprawia.
Z. Morsztyn - Na dwie grzeczne damy
Zgoła trudno wybierać między tymi dwiema,
Obiedwie grzeczna, nie masz przygany obiema:
Ta ładna - ta nadobna, ta nader bystrego
Dowcipu - rozsądku zaś ta doskonałego.
Pono by sam Parys, choć boginie sądził,
Patrząc na te śmiertelne w obieraniu błądził,
Lecz ja przecie to rozumiem, że ta będzie miała
Me serce, co ode mnie wziąć go będzie chciała.
Obiedwie grzeczna, nie masz przygany obiema:
Ta ładna - ta nadobna, ta nader bystrego
Dowcipu - rozsądku zaś ta doskonałego.
Pono by sam Parys, choć boginie sądził,
Patrząc na te śmiertelne w obieraniu błądził,
Lecz ja przecie to rozumiem, że ta będzie miała
Me serce, co ode mnie wziąć go będzie chciała.
Z. Morsztyn -- Miłość bez zazdrości
Kocham w obudwu i kocham uprzejmie:
W matce dla córki, a w córce dla matki,
A wiem, że żadnej z nich zazdrość nie zejmie,
Choć obie mają mych chęci zadatki,
Matka dlatego, że córkę zrodziła,
Córka, żeby mię ojcem uczyniła
W matce dla córki, a w córce dla matki,
A wiem, że żadnej z nich zazdrość nie zejmie,
Choć obie mają mych chęci zadatki,
Matka dlatego, że córkę zrodziła,
Córka, żeby mię ojcem uczyniła
Zbigniew Morsztyn - biografia
Urodzony około roku 1627 w średniozamożnej rodzinie ariańskiej, osiadłej na Podgórzu. Był synem Jerzego Morsztyna i Katarzyny Stano. Po śmierci matki, od 1647 r. jego macochą była Anna z Kępińskich. Pochodził z rodu poetów. Jego krewnymi byli m. in.: Hieronim Morsztyn, Jan Andrzej Morsztyn, Stanisław Morsztyn oraz Wacław Potocki (mąż stryjecznej siostry).
Lata młodości Zbigniewa Morsztyna nie są bliżej znane. Nie wiadomo, czy poprzestał na wykształceniu odebranym w ariańskiej szkole działającej po upadku Akademii Rakowskiej na Podgórzu, nie odnaleziono bowiem śladów studiów zagranicznych przyszłego poety. Przypuszcza się, że przed rokiem 1648 Morsztyn związał się z litewskim dworem Radziwiłłów birżańskich. Zyskał zaufanie Janusza i Bogusława Radziwiłłów. U boku księcia Bogusława walczył w bitwie pod Beresteczkiem w czerwcu 1651 roku. Trzy miesiące później znalazł się w Kijowie zajętym przez wojska litewskie pod dowództwem hetmana Janusza Radziwiłła. W służbie u księcia Janusza pozostawał do końca roku 1652.
W roku 1653 uczestniczył w wyprawie żwanieckiej walcząc w szeregach Bogusława Radziwiłła. Wtedy powstały prawdopodobnie pierwsze wiersze poety: Do Imci Pana Huryna.. oraz Lament Hospodarowej Imci Wołoskiej. Na początku 1654 r. Zbigniew Morsztyn wypoczywał w Dojlidach, majątku dzierżawionym od Radziwiłłów przez jego kuzyna - Samuela Mierzeńskiego. W sierpniu, w okresie najazdu szwedzkiego podpisał akt poddania się królowi Karolowi Gustawowi, ale wkrótce przeszedł do oddziałów z nim walczących. W bitwie pod Tyńcem 11 października 1655 został wzięty przez Szwedów do niewoli i więziony w Krakowie.
Po 1660, kiedy nakazano arianom porzucenie wiary lub opuszczenie Polski, ponownie usiłował schronić się w posiadłościach Radziwiłłów na Podlasiu, ale wraz z rokiem 1662 został zmuszony osiedlić się w Prusach Książęcych, gdzie dowodził tamtejszym arianom. Po śmierci księcia Bogusława Radziwiłła opiekował się jego córką Ludwiką Karoliną Radziwiłłówną i zarządzał jej dobrami, odbywając liczne podróże do Rzeczpospolitej. Jako rezydent majątku Rudówka, spotykał się z licznymi arianami, wśród których niemałą grupę stanowili pisarze.
W roku 1671, w skutek wojennych doświadczeń opublikował „Pieśń w ucisku”, wyraz solidarności z krzywdzonymi współbraćmi w wierze. Sławna „Wiktoryja nad Turkam”i (1674) opiewa zwycięstwo pod Chocimiem 1673. Około 1675 powstał zbiór „Wierszy polskich”, który wszedł w skład antologii „Wirydarz poetycki „ J.T. Trembeckiego, opublikowany przez A. Brücknera (tom 1-2, 1910-1911). 1676-1680 powstał jego autorski projekt - zbiór „Muza domowa” ukończony około 1683roku, nie wydany za życia poety, opublikowany (tom 1-2, 1954) w serii Biblioteki Narodowej pt. Wybór wierszy (1975). Choć obracał się w kręgu dworskim, pisywał w duchu ziemiańskim. Opisywał wojny (zwłaszcza ich ciemne strony), opiewał odsiecz wiedeńską, sławił wiejskie życie, zastanawiał się nad życiem, podkreślał potrzebę tolerancji, wyśmiewał ludzkie wady, wspominał swe rozterki miłosne, w cyklu Emblematów rozważał cytaty z Biblii. Przystępując do pracy nad nową wersją „Emblematów” Zbigniew Morsztyn porzucił zamiar edycji wczesnej wersji, na co zanosiło się w roku 1675. Druga wersja „Emblematów” Morsztyna, ukończona prawdopodobnie w roku 1679, dedykowana jest Katarzynie z Sobieskich Radziwiłłowej. Zbigniew Morsztyn zmarł 13 grudnia 1689 w Królewcu.
Lata młodości Zbigniewa Morsztyna nie są bliżej znane. Nie wiadomo, czy poprzestał na wykształceniu odebranym w ariańskiej szkole działającej po upadku Akademii Rakowskiej na Podgórzu, nie odnaleziono bowiem śladów studiów zagranicznych przyszłego poety. Przypuszcza się, że przed rokiem 1648 Morsztyn związał się z litewskim dworem Radziwiłłów birżańskich. Zyskał zaufanie Janusza i Bogusława Radziwiłłów. U boku księcia Bogusława walczył w bitwie pod Beresteczkiem w czerwcu 1651 roku. Trzy miesiące później znalazł się w Kijowie zajętym przez wojska litewskie pod dowództwem hetmana Janusza Radziwiłła. W służbie u księcia Janusza pozostawał do końca roku 1652.
W roku 1653 uczestniczył w wyprawie żwanieckiej walcząc w szeregach Bogusława Radziwiłła. Wtedy powstały prawdopodobnie pierwsze wiersze poety: Do Imci Pana Huryna.. oraz Lament Hospodarowej Imci Wołoskiej. Na początku 1654 r. Zbigniew Morsztyn wypoczywał w Dojlidach, majątku dzierżawionym od Radziwiłłów przez jego kuzyna - Samuela Mierzeńskiego. W sierpniu, w okresie najazdu szwedzkiego podpisał akt poddania się królowi Karolowi Gustawowi, ale wkrótce przeszedł do oddziałów z nim walczących. W bitwie pod Tyńcem 11 października 1655 został wzięty przez Szwedów do niewoli i więziony w Krakowie.
Po 1660, kiedy nakazano arianom porzucenie wiary lub opuszczenie Polski, ponownie usiłował schronić się w posiadłościach Radziwiłłów na Podlasiu, ale wraz z rokiem 1662 został zmuszony osiedlić się w Prusach Książęcych, gdzie dowodził tamtejszym arianom. Po śmierci księcia Bogusława Radziwiłła opiekował się jego córką Ludwiką Karoliną Radziwiłłówną i zarządzał jej dobrami, odbywając liczne podróże do Rzeczpospolitej. Jako rezydent majątku Rudówka, spotykał się z licznymi arianami, wśród których niemałą grupę stanowili pisarze.
W roku 1671, w skutek wojennych doświadczeń opublikował „Pieśń w ucisku”, wyraz solidarności z krzywdzonymi współbraćmi w wierze. Sławna „Wiktoryja nad Turkam”i (1674) opiewa zwycięstwo pod Chocimiem 1673. Około 1675 powstał zbiór „Wierszy polskich”, który wszedł w skład antologii „Wirydarz poetycki „ J.T. Trembeckiego, opublikowany przez A. Brücknera (tom 1-2, 1910-1911). 1676-1680 powstał jego autorski projekt - zbiór „Muza domowa” ukończony około 1683roku, nie wydany za życia poety, opublikowany (tom 1-2, 1954) w serii Biblioteki Narodowej pt. Wybór wierszy (1975). Choć obracał się w kręgu dworskim, pisywał w duchu ziemiańskim. Opisywał wojny (zwłaszcza ich ciemne strony), opiewał odsiecz wiedeńską, sławił wiejskie życie, zastanawiał się nad życiem, podkreślał potrzebę tolerancji, wyśmiewał ludzkie wady, wspominał swe rozterki miłosne, w cyklu Emblematów rozważał cytaty z Biblii. Przystępując do pracy nad nową wersją „Emblematów” Zbigniew Morsztyn porzucił zamiar edycji wczesnej wersji, na co zanosiło się w roku 1675. Druga wersja „Emblematów” Morsztyna, ukończona prawdopodobnie w roku 1679, dedykowana jest Katarzynie z Sobieskich Radziwiłłowej. Zbigniew Morsztyn zmarł 13 grudnia 1689 w Królewcu.
Jan Kochanowski - twórczość
Jedno z najwspanialszych dzieł polskiej literatury renesansowej "Treny" Jana Kochanowskiego związane są z autentycznym, choć tak bardzo tragicznym przeżyciem nieszczęśliwego ojca. Spokojne i szczęśliwe życie rodziny Kochanowskich zostało nagle zakłócone, kiedy pod koniec 1579 roku zmarła ich ukochana córeczka Urszulka, mająca niespełna trzy lata. Rozpacz nieszczęśliwego ojca była tym większa, że widział on w Urszulce dziedziczkę swego poetyckiego talentu, nazywając ją słowiańską Safoną. Chociaż bezpośrednim bodźcem do napisania "Trenów" była śmierć Urszulki, nie powstały one jednak całkiem spontanicznie, gdyż, rozpatrywane w całości mogą być traktowane jako traktat filozoficzny o ludzkim losie i życiu, o stosunku człowieka do świata. Prawdziwym bohaterem ,,Trenów" staje się sam autor, człowiek rozpaczający po stracie córki, przedstawiający własne uczucia i rozterki, buntujący się przeciwko światu i szukający pogodzenia z losem.
Jan Kochanowski znany był jako poeta głoszący optymistyczną radość czy też propagujący główne założenie stoików, aby z jednakowym spokojem znosić i przeżywać chwile radości jak i cierpienia. Jednak w obliczu śmierci najdroższej osoby renesansowy światopogląd poety uległ nagle załamaniu. Buntuje się on przeciwko Bogu, boleśnie odczuwa niesprawiedliwość losu, wątpi w sens własnego życia.
Ten kryzys światopoglądowy najlepiej ilustruje tren IX, w którym poeta nawet nie wspomina o swej zmarłej córeczce, lecz wyznaje, że wy-pracował sobie filozofię życiową, osiągnął najwyższy "próg mądrości" Ten wiele lat budowany system filozoficzny legł nagle w gruzach, wszystkie głoszone zasady okazały się nieaktualne i nieprzydatne w obliczu śmierci ukochanego dziecka. Tren ten kończy się pełną żalu apostrofą do Mądrości:
,,Nieszczęśliwy ja człowiek, którym lata swoje
Na tym strawił, żebych był ujźrzał progi twoje!
Terazem nagle z stopniów ostatnich zrzucony
I między insze, jeden z wiela, policzony."
W trenie XI poeta dochodzi do smutnego wniosku, że ludzi szlachetnych, dobrych i cnotliwych także nie omija cierpienie. Przekonał się o tym nawet Brutus, bohaterski obrońca rzymskiej republiki, mówiąc przed śmiercią "fraszka cnota". Doświadczony okrutnie przez los poeta przyznaje, że traci rozum i zmysły:
"Żałości! Co mi czynisz? Owa już oboje
Mam stracić: i pociechę i baczenie swoje"
Tak wiec ,,Treny" to przede wszystkim dramat zrozpaczonego ojca, który traci zmysły. złamany cierpieniem. Dochodzenie do równowagi psychicznej, szukanie pocieszenia i pogodzenia się z losem, a także z Bogiem przedstawia poeta w trenie XIX. Serce zrozpaczonego ojca koi jego własna matka, ukazująca mu się we śnie ze zmarła Urszulką na ręku. Zapewnia go, że Urszulka zażywa wiecznej szczęśliwości w niebie, a przez swoją przedwczesną śmierć uniknęła wielu smutków, cierpień i troski, które nie omijają człowieka w dorosłym życiu. Matka uświadamia też swojemu synowi, że wszyscy ludzie są śmiertelni, a każdy ma wyznaczony kres swego życia. W końcu poeta parafrazuje znaną maksymę Cycerona "humana humane ferenda", która w wersji Kochanowskiego brzmi "ludzkie przygody ludzkie (po ludzku) noś". Zgodnie z tą maksymą należy z godnością przeżywać wszystko, co człowiekowi może się przydarzyć.
Do gór i lasów to fraszka o charakterze autobiograficznym. Podmiot liryczny, którego tym razem możemy utożsamiać z samym Kochanowskim, pod wpływem obserwowanego krajobrazu przywołuje z pamięci dawne zdarzenia, wymieniając w wierszu najważniejsze z nich:
Wysokie góry i odziane lasy!
Jako rad na was patrzę, a swe czasy
Młodsze wspominam, które tu zostały.
Utwór rozpoczyna się apostrofą do „wysokich gór” i „odzianych lasów”.
Zarówno góry jak i lasy są symbolem nieprzemijalności, długowieczności, stałości. Kilkadziesiąt lat w życiu gór czy lasów to niewielki odcinek czasu, który nie zmienia ich wyglądu. Poeta widzi więc zapewne krajobraz takim, jakim go widział rozpoczynając swoje bujne życie i od tego momentu prowadzi jego rewizję:
Kiedy na statek człowiek mało dbały.
Gdziem potym nie był? Czegom nie skosztował?
Poeta sam się dziwi ilości i różnorodności swoich życiowych doświadczeń. Jego udziałem były liczne podróże:
Jażem przez morze głębokie żeglował,
Jażem Francuzy, ja Niemce, ja Włochy,
Jażem nawiedził Sybilline lochy.
Kochanowski wspomina również kolejne etapy swojego życia zawodowego, które tworzą biografię typową dla renesansowych humanistów. Role podmiotu zmieniały się: od ucznia przez rycerza, potem dworzanin, następnie ksiądz (Kochanowski rzeczywiście sprawował funkcję proboszcza, ale nie przyjął święceń kapłańskich):
Dziś żak spokojny, jutro przypasany
Do miecza rycerz; dziś miedzy dworzany
W pańskim pałacu, jutro zasię cichy
Ksiądz w kapitule, tylko że nie z mnichy
W szarej kapicy a z dwojakim płatem;
I to czemu nic, jesliże opatem?
Zwróćmy uwagę na prosty zabieg, jakim posłużył się poeta by ukazać intensywność zmian zachodzących w jego życiu. Kochanowski posłużył się okolicznikami czasu: „jutro”, „dziś”, a ominął czasowniki (konstrukcja eliptyczna), w ten sposób zmniejszył dystans między oddalonymi od siebie w rzeczywistości często o wiele lat etapami życia. Powoduje to, że odbieramy jego długie życie jako nie tylko dynamiczne, ale również chwilowe, ulotne.
Dalej poeta porównuje siebie do Proteusza, morskiego bożka, który posiadał cudowną umiejętność przybierania coraz to nowych postaci:
Taki był Proteus, mieniąc się to w smoka,
To w deszcz, to w ogień, to w barwę obłoka.
Kochanowski postuluje w ten sposób aktywną postawę wobec własnego losu. Podmiot utworu uważa, ze człowiek sam może siebie tworzyć, wybierać drogę swojego życia. Ostatnie dwa wersy to pytanie: „Dalej co będzie?”. Poeta widzi nadchodzącą starość „Śrebrne w głowie nici”, ale nie ma w nim melancholii, rozpaczy. Bo czemu miałby się tak czuć, przecież miał wspaniałe, intensywne życie. Najważniejsze okazuje się rozpoznanie i uchwycenie różnych przeżyć, doznań, rozkoszowanie się nimi wtedy, kiedy jest na to czas:
A ja z tym trzymam, kto co w czas uchwyci.
Puenta utworu jest nawiązaniem do renesansowego carpe diem – chwytaj dzień, żyj chwilą. Podmiot pochwala postawę tego, kto potrafi przeżyć swoje życie korzystając z dobrodziejstw każdego dnia.
Na dom w Czarnolesie to utwór o charakterze religijnym. Tytuł wiersza wskazuje też na jego autobiografizm, pozwala to odczytywać fraszkę jako osobistą modlitwę Kochanowskiego.
Wiersz ma budowę stychiczną, składa się z ośmiu wersów trzynastozgłoskowych, ze średniówką po siódmej sylabie. Występują najczęstsze u Kochanowskiego rymy parzyste, żeńskie, dokładne.
Utwór ten to doskonały przykład fraszki poważnej, utrzymanej w tonie intymnego wyznania. Na dom w Czarnolasie rozpoczyna się apostrofą do Boga, jako władcy ludzkiego życia:
Panie, to moja praca, a zdarzenie Twoje;
Raczyż błogosławieństwo dać do końca swoje!
Zwrot poety jest pełen pokory, choć dom w Czarnolesie jest efektem jego pracy, to szczęście jakiego tam doznaje zależy od Boga, dlatego podmiot zwraca się do Niego z prośbą o dalsze błogosławieństwo. Poeta przeciwstawia wszelkie bogactwa tego świata, najpiękniejsze, najdostatniejsze domy swojej posiadłości, w której zaznał tyle szczęścia:
Inszy niechaj pałace marmorowe mają
I szczerym złotogłowem ściany obijają,
Ja, Panie, niechaj mieszkam w tym gnieździe ojczystym,
Nie bogactwo okazuje się najważniejsze, ale „gniazdo ojczyste”, miejsce związane z tożsamością poety. Dalej wymienia inne podstawowe dary, o które prosi Pana:
A Ty mnie zdrowiem opatrz i sumnieniem czystym,
Pożywieniem uczciwym, ludzką życzliwością,
Obyczajami znośnymi, nieprzykrą starością.
Szczęście w wydaniu Jana z Czarnolasu składa się z bardzo prostych rzeczy: zdrowia, sumienia czystego, życzliwości ludzi, pożywienia, itd. Wszytko to jednak jest rozpatrywane w kategoriach daru boskiego, o który prosi się z pokorą.
„Niezwykłym i nie leda piórem opatrzony...”
Księgi wtóre. Pieśń XXIV.
Utwór ten podejmuje tematykę związaną ze sztuką, różnego rodzaju twórczością artystyczną oraz postacią samego poety. Jego osobę można utożsamić tu z podmiotem lirycznym, który mówi o dwoistości swej natury. Z jednaj strony jest przede wszystkim człowiekiem, z drugiej zaś, jest poetą.
„ (...) poeta, ze dwojej złożony
Natury (...)”
Dwoistość ta może pociągać za sobą szereg konsekwencji, również taką, że człowiekowi łatwiej jest osiągnąć nieśmiertelność poprzez pozostawienie po sobie sławy i dobrego imienia.
„O mnie Moskwa i będą wiedzieć Tatarowie,
I różnego mieszkańcy świata Anglikowie (...)”
Śmierć dla podmiotu lirycznego nie będzie oznaczała końca wszystkiego, będzie jedynie wyzwoleniem jego drugiej natury, która przyjmie postać ptaka i pozwoli poecie, idąc za przykładem Ikara, wznieść się na wysokości i oderwać tym samym od ziemskiej rzeczywistości. Nieśmiertelność, która jest przypisana poecie, wynika z jego misji, jaką ma do spełnienia na ziemi. Otrzymał on wielki dar, jakim jest dar tworzenia. Poprzez swoje dzieła pamięć po nim pozostanie w jemu współczesnych oraz przyszłych pokoleniach.
„nie umrę ani mię czarnymi
Styks niewesoła zamknie odnogami swymi.”
Podmiot liryczny jest przekonany, że dzieła przez niego stworzone będą znane nie tylko jego rodakom, ale także innym narodom, tym dalekim i tym bliskim (piąta zwrotka: „O mnie Moskwa i będą wiedzieć Tatarowie...”). Ostatnia zwrotka przynosi obraz pogrzebu oraz wskazania poety co do jego przebiegu:
„Niech przy próżnym pogrzebie żadne narzekanie,
Żaden lament nie będzie ani uskarżanie:
Świec i dzwonów zaniechaj, i mar drogo słanych,
I głosem żałobliwym żołtarzów śpiewanych!”
Poeta nie chce świec ani dzwonów, gdyż wszystkie te ceremonie dotyczą jedynie ciała a nie duszy poety, która poprzez dzieła artysty stała się nieśmiertelna. Dlatego też nie pragnie on płaczu ani lamentowania po swojej śmierci, gdyż wierzy w nieprzemijalność swej sławy.
Pieśń XXIV ma budowę regularną. Tworzy ją sześć czterowersowych zwrotek. Jest ona napisana trzynastozgłoskowcem. Występują tu rymy o układzie aabb (goleni – mieni, puszczają – wyrastają). Są także środki stylistyczne: wykrzyknienie („I głosem żałobliwym żołtarzów śpiewanych!”), epitet („czarnymi odnogami”, „głęboki strumień”), anafora („Już mi skóra... Już mi w ptaka białego...”), metafora („...ani mię czarnymi Styks niewesoła zamknie odnogami swymi”, „Już mi w ptaka białego wierzch się głowy mieni”).
Jan Kochanowski znany był jako poeta głoszący optymistyczną radość czy też propagujący główne założenie stoików, aby z jednakowym spokojem znosić i przeżywać chwile radości jak i cierpienia. Jednak w obliczu śmierci najdroższej osoby renesansowy światopogląd poety uległ nagle załamaniu. Buntuje się on przeciwko Bogu, boleśnie odczuwa niesprawiedliwość losu, wątpi w sens własnego życia.
Ten kryzys światopoglądowy najlepiej ilustruje tren IX, w którym poeta nawet nie wspomina o swej zmarłej córeczce, lecz wyznaje, że wy-pracował sobie filozofię życiową, osiągnął najwyższy "próg mądrości" Ten wiele lat budowany system filozoficzny legł nagle w gruzach, wszystkie głoszone zasady okazały się nieaktualne i nieprzydatne w obliczu śmierci ukochanego dziecka. Tren ten kończy się pełną żalu apostrofą do Mądrości:
,,Nieszczęśliwy ja człowiek, którym lata swoje
Na tym strawił, żebych był ujźrzał progi twoje!
Terazem nagle z stopniów ostatnich zrzucony
I między insze, jeden z wiela, policzony."
W trenie XI poeta dochodzi do smutnego wniosku, że ludzi szlachetnych, dobrych i cnotliwych także nie omija cierpienie. Przekonał się o tym nawet Brutus, bohaterski obrońca rzymskiej republiki, mówiąc przed śmiercią "fraszka cnota". Doświadczony okrutnie przez los poeta przyznaje, że traci rozum i zmysły:
"Żałości! Co mi czynisz? Owa już oboje
Mam stracić: i pociechę i baczenie swoje"
Tak wiec ,,Treny" to przede wszystkim dramat zrozpaczonego ojca, który traci zmysły. złamany cierpieniem. Dochodzenie do równowagi psychicznej, szukanie pocieszenia i pogodzenia się z losem, a także z Bogiem przedstawia poeta w trenie XIX. Serce zrozpaczonego ojca koi jego własna matka, ukazująca mu się we śnie ze zmarła Urszulką na ręku. Zapewnia go, że Urszulka zażywa wiecznej szczęśliwości w niebie, a przez swoją przedwczesną śmierć uniknęła wielu smutków, cierpień i troski, które nie omijają człowieka w dorosłym życiu. Matka uświadamia też swojemu synowi, że wszyscy ludzie są śmiertelni, a każdy ma wyznaczony kres swego życia. W końcu poeta parafrazuje znaną maksymę Cycerona "humana humane ferenda", która w wersji Kochanowskiego brzmi "ludzkie przygody ludzkie (po ludzku) noś". Zgodnie z tą maksymą należy z godnością przeżywać wszystko, co człowiekowi może się przydarzyć.
Do gór i lasów to fraszka o charakterze autobiograficznym. Podmiot liryczny, którego tym razem możemy utożsamiać z samym Kochanowskim, pod wpływem obserwowanego krajobrazu przywołuje z pamięci dawne zdarzenia, wymieniając w wierszu najważniejsze z nich:
Wysokie góry i odziane lasy!
Jako rad na was patrzę, a swe czasy
Młodsze wspominam, które tu zostały.
Utwór rozpoczyna się apostrofą do „wysokich gór” i „odzianych lasów”.
Zarówno góry jak i lasy są symbolem nieprzemijalności, długowieczności, stałości. Kilkadziesiąt lat w życiu gór czy lasów to niewielki odcinek czasu, który nie zmienia ich wyglądu. Poeta widzi więc zapewne krajobraz takim, jakim go widział rozpoczynając swoje bujne życie i od tego momentu prowadzi jego rewizję:
Kiedy na statek człowiek mało dbały.
Gdziem potym nie był? Czegom nie skosztował?
Poeta sam się dziwi ilości i różnorodności swoich życiowych doświadczeń. Jego udziałem były liczne podróże:
Jażem przez morze głębokie żeglował,
Jażem Francuzy, ja Niemce, ja Włochy,
Jażem nawiedził Sybilline lochy.
Kochanowski wspomina również kolejne etapy swojego życia zawodowego, które tworzą biografię typową dla renesansowych humanistów. Role podmiotu zmieniały się: od ucznia przez rycerza, potem dworzanin, następnie ksiądz (Kochanowski rzeczywiście sprawował funkcję proboszcza, ale nie przyjął święceń kapłańskich):
Dziś żak spokojny, jutro przypasany
Do miecza rycerz; dziś miedzy dworzany
W pańskim pałacu, jutro zasię cichy
Ksiądz w kapitule, tylko że nie z mnichy
W szarej kapicy a z dwojakim płatem;
I to czemu nic, jesliże opatem?
Zwróćmy uwagę na prosty zabieg, jakim posłużył się poeta by ukazać intensywność zmian zachodzących w jego życiu. Kochanowski posłużył się okolicznikami czasu: „jutro”, „dziś”, a ominął czasowniki (konstrukcja eliptyczna), w ten sposób zmniejszył dystans między oddalonymi od siebie w rzeczywistości często o wiele lat etapami życia. Powoduje to, że odbieramy jego długie życie jako nie tylko dynamiczne, ale również chwilowe, ulotne.
Dalej poeta porównuje siebie do Proteusza, morskiego bożka, który posiadał cudowną umiejętność przybierania coraz to nowych postaci:
Taki był Proteus, mieniąc się to w smoka,
To w deszcz, to w ogień, to w barwę obłoka.
Kochanowski postuluje w ten sposób aktywną postawę wobec własnego losu. Podmiot utworu uważa, ze człowiek sam może siebie tworzyć, wybierać drogę swojego życia. Ostatnie dwa wersy to pytanie: „Dalej co będzie?”. Poeta widzi nadchodzącą starość „Śrebrne w głowie nici”, ale nie ma w nim melancholii, rozpaczy. Bo czemu miałby się tak czuć, przecież miał wspaniałe, intensywne życie. Najważniejsze okazuje się rozpoznanie i uchwycenie różnych przeżyć, doznań, rozkoszowanie się nimi wtedy, kiedy jest na to czas:
A ja z tym trzymam, kto co w czas uchwyci.
Puenta utworu jest nawiązaniem do renesansowego carpe diem – chwytaj dzień, żyj chwilą. Podmiot pochwala postawę tego, kto potrafi przeżyć swoje życie korzystając z dobrodziejstw każdego dnia.
Na dom w Czarnolesie to utwór o charakterze religijnym. Tytuł wiersza wskazuje też na jego autobiografizm, pozwala to odczytywać fraszkę jako osobistą modlitwę Kochanowskiego.
Wiersz ma budowę stychiczną, składa się z ośmiu wersów trzynastozgłoskowych, ze średniówką po siódmej sylabie. Występują najczęstsze u Kochanowskiego rymy parzyste, żeńskie, dokładne.
Utwór ten to doskonały przykład fraszki poważnej, utrzymanej w tonie intymnego wyznania. Na dom w Czarnolasie rozpoczyna się apostrofą do Boga, jako władcy ludzkiego życia:
Panie, to moja praca, a zdarzenie Twoje;
Raczyż błogosławieństwo dać do końca swoje!
Zwrot poety jest pełen pokory, choć dom w Czarnolesie jest efektem jego pracy, to szczęście jakiego tam doznaje zależy od Boga, dlatego podmiot zwraca się do Niego z prośbą o dalsze błogosławieństwo. Poeta przeciwstawia wszelkie bogactwa tego świata, najpiękniejsze, najdostatniejsze domy swojej posiadłości, w której zaznał tyle szczęścia:
Inszy niechaj pałace marmorowe mają
I szczerym złotogłowem ściany obijają,
Ja, Panie, niechaj mieszkam w tym gnieździe ojczystym,
Nie bogactwo okazuje się najważniejsze, ale „gniazdo ojczyste”, miejsce związane z tożsamością poety. Dalej wymienia inne podstawowe dary, o które prosi Pana:
A Ty mnie zdrowiem opatrz i sumnieniem czystym,
Pożywieniem uczciwym, ludzką życzliwością,
Obyczajami znośnymi, nieprzykrą starością.
Szczęście w wydaniu Jana z Czarnolasu składa się z bardzo prostych rzeczy: zdrowia, sumienia czystego, życzliwości ludzi, pożywienia, itd. Wszytko to jednak jest rozpatrywane w kategoriach daru boskiego, o który prosi się z pokorą.
„Niezwykłym i nie leda piórem opatrzony...”
Księgi wtóre. Pieśń XXIV.
Utwór ten podejmuje tematykę związaną ze sztuką, różnego rodzaju twórczością artystyczną oraz postacią samego poety. Jego osobę można utożsamić tu z podmiotem lirycznym, który mówi o dwoistości swej natury. Z jednaj strony jest przede wszystkim człowiekiem, z drugiej zaś, jest poetą.
„ (...) poeta, ze dwojej złożony
Natury (...)”
Dwoistość ta może pociągać za sobą szereg konsekwencji, również taką, że człowiekowi łatwiej jest osiągnąć nieśmiertelność poprzez pozostawienie po sobie sławy i dobrego imienia.
„O mnie Moskwa i będą wiedzieć Tatarowie,
I różnego mieszkańcy świata Anglikowie (...)”
Śmierć dla podmiotu lirycznego nie będzie oznaczała końca wszystkiego, będzie jedynie wyzwoleniem jego drugiej natury, która przyjmie postać ptaka i pozwoli poecie, idąc za przykładem Ikara, wznieść się na wysokości i oderwać tym samym od ziemskiej rzeczywistości. Nieśmiertelność, która jest przypisana poecie, wynika z jego misji, jaką ma do spełnienia na ziemi. Otrzymał on wielki dar, jakim jest dar tworzenia. Poprzez swoje dzieła pamięć po nim pozostanie w jemu współczesnych oraz przyszłych pokoleniach.
„nie umrę ani mię czarnymi
Styks niewesoła zamknie odnogami swymi.”
Podmiot liryczny jest przekonany, że dzieła przez niego stworzone będą znane nie tylko jego rodakom, ale także innym narodom, tym dalekim i tym bliskim (piąta zwrotka: „O mnie Moskwa i będą wiedzieć Tatarowie...”). Ostatnia zwrotka przynosi obraz pogrzebu oraz wskazania poety co do jego przebiegu:
„Niech przy próżnym pogrzebie żadne narzekanie,
Żaden lament nie będzie ani uskarżanie:
Świec i dzwonów zaniechaj, i mar drogo słanych,
I głosem żałobliwym żołtarzów śpiewanych!”
Poeta nie chce świec ani dzwonów, gdyż wszystkie te ceremonie dotyczą jedynie ciała a nie duszy poety, która poprzez dzieła artysty stała się nieśmiertelna. Dlatego też nie pragnie on płaczu ani lamentowania po swojej śmierci, gdyż wierzy w nieprzemijalność swej sławy.
Pieśń XXIV ma budowę regularną. Tworzy ją sześć czterowersowych zwrotek. Jest ona napisana trzynastozgłoskowcem. Występują tu rymy o układzie aabb (goleni – mieni, puszczają – wyrastają). Są także środki stylistyczne: wykrzyknienie („I głosem żałobliwym żołtarzów śpiewanych!”), epitet („czarnymi odnogami”, „głęboki strumień”), anafora („Już mi skóra... Już mi w ptaka białego...”), metafora („...ani mię czarnymi Styks niewesoła zamknie odnogami swymi”, „Już mi w ptaka białego wierzch się głowy mieni”).
Jan Kochanowski - biografia
Najwybitniejszy poeta literatury staropolskiej. Żuł w latach 1530-1584. Był poetą urodzonym w Sycynie w ziemi radomskiej, w województwie sandomierskim, jako syn sędziego sandomierskiego Piotra (1485-1547), z jego drugiego małżeństwa zawartego po śmierci pierwszej żony( Zofii) z Anną z Białaczowa, herbu Odrowąż. Pochodził więc z szeroko rozrodczej rodziny, acz niezbyt początkowo zamożnej rodziny średnioszlacheckiej w Małopolsce, której członkowie chętnie piastowali również godności sędziowskie, dorabiając się w ten sposób znaczenia wśród współobywateli i zwiększając fortuny. Zwłaszcza ojciec poety odznaczał się w tym zręcznością oraz zmysłem praktycznym do interesów, tak że umierając zostawił po sobie wcale poważny już majątek wdowie oraz dzieciom, w liczbie dwanaściorga( siedmiu synów i pięć córek). Jan był drugim z kolei synem, dzieckiem, które wszelako więcej zawdzięczało matce. To ona, córka zamożnego ziemianina z wielkiego ongiś rodu Odrowążów, osoba o wyraźnej indywidualności, wpłynęła niewątpliwie na rozwój duchowy synów, z których aż trzech weszło potem do literatury: Jan, a następnie młodsi odeń Mikołaj oraz Andrzej.
O pierwszych naukach Kochanowskiego wiadomości do nas nie dotarły. Zadbano jednak o nie z pewnością skoro w wieku wówczas właściwym, tzn. lat czternastu, w semestrze letnim 1544 r. wpisał się on na wydział Artium Akademii Krakowskiej, gdzie notatka w Album studiosorum otwiera nam dziś piętnastoletni łącznie okres studiów i wędrówek studenckich poety. Najpierw więc okres kilkuletniego zapewne pobytu w stołecznym Krakowie, nie uwieńczonego wprawdzie stopniami akademickimi i przerywanego bodajże nieraz sprawami domowymi, trwającego jednak zapewne do śmierci ojca, a może nawet do słynnego wyjścia żaków z miasta w czerwcu 1549r.Okres z pewnością bardzo ważny, choć zarazem zagadkowy i niejasny. Wszelako jeszcze bardziej zagadkowe są dwa następne lata, zaświadczone tylko obecnością poety w styczniu 1550 r.( z matką i starszym bratem Kasprem) w sądzie ziemskim w Radomiu. Z kolei następuje krótszy, lecz znamienny ideowo, pierwszy pobyt w Królewcu, zapewne gdzieś od późnej jesieni 1551r. do kwietnia 1552r. Wreszcie zaś najdłuższy i kulturalnie i światopoglądowo rozstrzygający okres studiów uniwersyteckich w Padwie, w której zasięgu ideowo-naukowo-literackim przebywał Kochanowski, z przerwami, co najmniej pięć lat, uczestnicząc czynnie z życiu społecznym młodzieży studenckiej(w 1554 został nawet konsyliarzem nacji polskiej, w czasie mocno zresztą delikatnych, w tamtejszym układzie stosunków politycznych, rozmów i pertraktacji z żakami niemieckimi), zdobywając zarazem niemałe doświadczenia osobiste i życiowe(miłość i sprawa z Lidią), nawiązując trwałe związki przyjaźni
wybijając się równocześnie jako poeta-latynista itd.
Cały pobyt Padewski Kochanowskiego rozpada się na trzy części. Po pierwsze więc, mniej więcej od maja 1555 r., kiedy poeta, studiujący w środowisku słynnych mistrzów, B. Tomitana, F. Robortell i innych- czy to po zawieszeniu wykładów w Padwie(skutkiem zarazy, maj 1555), czy raczej chyba nieco wcześniej, w towarzystwie młodego J.K Tarrnowskiego- zwiedził jeszcze na koniec Rzym i Neapol, po czym powrócił do Polski i zaczął się rozglądać za mecenasem i oparciem. Tym się chyba tłumaczył epizod dziewięciomiesięcznego pobytu na dworze księcia Albrechta i w środowisku uniwersyteckim na Królewcu(od lata 1555 do kwietnia 1556), przerwany chorobą oczu i uzyskaniem zasiłku od księcia na wyjazd do Włoch. zasiłku zresztą niewystarczającego, gdyż poeta zaciągnął jeszcze dużą pożyczkę u stryja pod zastaw ziemi(16lipca 1556, w Radomiu), po czym dopiero wyjechał do Italii. Drugi ten pobyt włoski, stosunkowo krótki i wiążący się zapewne z samą tylko Padwą oraz jej okręgiem(w tym bodajże z cieplicami w Abano, w których leczono m.in. choroby oczu), trwa od lata 1556 do, najwyżej 2.połowy lutego 1557r., ponieważ wiadomość o śmierci matki ściąga Kochanowskiego do kraju, gdzie widzimy go już 11 marca(w sądzie w Radomiu), a gdzie następnie nieznane nam do dziś okoliczności zatrzymują go bodajże do września. fundusze własne uzyskane z wydzierżawienia ziemi bratu (Piotrowi), trwają łącznie ponad półtora roku: od jesieni zatem, może od września lub października 1557, do późnej wiosny 1559r., ponieważ w ciągu maja tego roku spotykamy Kochanowskiego już w ojczyźnie. Była to podróż szczególnie urozmaicona, jako że oprócz pobytu w Italii, przede wszystkim oczywiście w Padwie, poeta odbył jeszcze na koniec kilkumiesięczne itinerarium do Francji, dokąd przybył z Włoch przypuszczalnie na przełomie roku 1558/9 i gdzie podróżował wspólnie z zagadkowym Karolem, prawdopodobnie flamandzkim humanista- poliglotą, przejeżdżając kraj aż po Belgię. Zaznajomił się wtedy najogólniej z kulturą życiem literackim Francji, otarł się przy tym o Paryż i rozeznał w stosunkach polityczno-ideowych kraju, co zapewne ułatwił mu młody J.B Tęczyński przebywający tam już ponad trzy lata.
Powrót do ojczyzny i porozumienie się z rodzeństwem w sprawie podziału majątku po rodzicach (11 lipca 1559) rozpoczynają z kolei drugi, znowuż ok. piętnastoletni okres w życiu Kochanowskiego, dworski. Okres wielce dziś niejasny w latach zwłaszcza początkowych( do 1562), dla których wiadomości sprawdzonych nie ma zupełnie. Natomiast szczegóły poetyckie, a zwłaszcza ogólne wskazówki literackie utworów epickich, nie panegiryków, poświęconych wybitnym postacią z rodów Tarnowskich oraz Tęczyńskich, prowadzą tutaj ciągle w stronę dworów możnowładców w Małopolsce, nie wskazując jednak przy tym bliższego, angażowania się ideowego poety w rozgrywkach politycznych, choć prze właściwe czasom sympatie nowinkarskie Kochanowski oczywiście przeszedł. Znamienne, że w roku 1562 i znów w 1563 spotykamy go na dworze biskupa krakowskiego F. Padniewskiego, pomimo że w międzyczasie(styczeń 1563) występuje także jako dworzanin znanej osobistości kalwińskiej, wojewody lubelskiego J. Firleja. Wreszcie za sprawą nowego podkanclerza, biskupa P. Myszkowskiego, dostaje się Kochanowski gdzieś na przełomie 1563/4 lub z początkiem 1564 r. do kancelarii królewskiej gdzie pod Myszkowskim, któremu niebawem zawdzięcza również dochody z beneficjów (probostw poznańskiego i zwoleńskiego) i z którym rychło wiąże się dozgonną przyjaźnią- zostaje jednym z sekretarzy i dworzaninem królewskim. Lata te otwierają najbogatszy i najbardziej wszechstronny okres jego twórczości poetyckiej, wiążący się w ten sposób z szeroko pojętą atmosferą kulturalna Wawelu oraz, pośrednio Krakowa, jako stolicy państwa, mianowicie z całym barwnym środowiskiem literatów- dworzan i wybitnych humanistów skupiających się licznie w głównym wówczas ośrodku kulturowym, naukowym i wydawniczym Polski, osobistości uwieńczonych tak sugestywnie we Fraszkach. Zarazem jest to okres żywych zainteresowań publicystycznych Kochanowskiego zagadnieniami ideowymi czasów (reformacją ujmowaną teraz ze stanowiska już pro trydenckiego, katolickiego) oraz politycznymi sprawami państwa, z kwestią tzw. Egzekucji praw, czyli „naprawy” Rzeczypospolitej, rozważana tu przez poetę wysoce odpowiedzialnie, w myśl umiarkowanego programu reform wysuwanego od strony kół rządzących. Kochanowski, osiągający w tych latach pełnie dojrzałości samowiedzy artystycznej, miejsce jednak oraz zadanie życiowe widzi wyłącznie na polu poezji. Z całą więc konsekwencją urzeczywistnia teraz wielkie zamierzenia życiowe: tworzenie i kształtowanie-za przykładem starożytności i renesansu –nowej poezji polskiej na najwyższą miarę europejską. Świadomie podejmuje się tego zadania , któremu zresztą klimat humanistyczny środowiska wysoce odpowiada. Związek jego z dworem jest ciągle bliski , choć dzięki Myszkowskiemu stosunkowo luźny i niekrępujący. Wiemy też, że w 1567 roku Towarzyszy Kochanowski Zygmuntowi Augustowi w tzw. Wyprawie radoszkowickiej, czyli w demonstracji wojskowej przeciwko Iwanowi Groźnemu. Podobnie w roku 1568 i później w 1569 znajduje się wraz z królem i dworem w Lublinie, w czasie słynnego sejmu unijnego. Odtąd jednak związek z dworem się rozluźnia: poeta, jak się wydaje, zawiedziony w stosunku do króla, zaczyna przebywać w Czarnolesie i zamyśla o ożenku. Po śmierci Zygmunta Augusta uczestniczy z kolei w elekcji(jest przy Decretum electionis novi regis, 16 maja 1573), a niebawem publicznie się deklaruje jako zwolennik francuskiego elekta. Uczestniczy także w uroczystym wjeździe Walezego do Krakowa oraz bodaj w jego koronacji. Niemniej, głęboko rozczarowany, gdzieś chyba w roku 1574 rozwiązuje ostatecznie swoje związki z dworem i osiada na wsi, żeniąc się wkrótce potem(początek 1575) z dwudziestokilkuletnią Dorotą Podlodowską herbu Janina, córka nieżyjącego już wówczas posła sejmowego i mówcy Stanisława Lupy Podlodowskiego.
Małżeństwo i osiedlenie się poety na wsi w Czarnolesie(pod Zwoleniem w ziemi radomskiej)rozpoczyna ostatni trzeci okres w życiu i twórczości Kochanowskiego, typowy dla szlacheckiej kultury ziemiańskiej polskiego renesansu, 2. zwłaszcza połowy XVI w. Poeta, wycofawszy się w zacisze swego Tusculum, przeżywa teraz lata opromienione szczęściem rodzinnym i spokojną pracą literacką Nie zrywa przy tym związków z zagadnieniami polityczno-ideowymi stulecia(dowodem poezja patriotyczna i polityczna, udział w zjeździe stężyckim w maju 1575, wreszcie znane wystąpienie osobiste na elekcji w listopadzie 1575)- sprawami omawianymi zawsze z powagą , ze stanowiska obowiązku obywatelskiego i z pewnej już perspektywy. Dlatego pomimo rozczarowań z elektami(Walezy, później kłopoty z pretendentem Habsburskim), przekonywa się niebawem do indywidualności oraz myśli politycznej Stefana Batorego. Jan Zamoyski odegrał w tym rolę pośrednika, a sukcesy króla w wojnie moskiewskiej z carem Iwanem Groźnym dopełniły reszty.
Gdzieś w roku 1579 sielankę rodzinną Kochanowskiego przesłonił nieoczekiwany cień żałoby: nagły zgon ukochanej córeczki Urszulki, opiewanej następnie w „Trenach”, a wkrótce potem śmierć drugiej także córeczki, Hanny. Przejścia te, jak również słabnące wyraźnie zdrowie i myśl o śmierci, nie były bez wpływu na nader teraz wytężoną pracę literacką. Równocześnie zaznacza się bowiem wymowna tu troska o spuściznę poetycką całego życia, o dorobek więc, który teraz dopiero znajduje swe ostateczne wykończenie oraz realizację wydawniczą(w tłoczni Januszowskiego). Kochanowski nie doczekał już jej pełnego zamknięcia, w postaci pism zebranych.
O początkach drogi poetyckiej Kochanowskiego nie wiemy właściwie nic, choć z pewnością rozpoczęła się ona bardzo wcześnie. Świadczy o tym autograf łacińskiego epigramatu dedykacyjnego Grzepskiemu(z Królewca, 9 kwietnia 1552), a bodajże też i polska „Pieśń o potopie”, co do której wysuwano na ogół dwie daty: ok. 1550, albo może, raczej 1557. Pierwsze jednakże utwory drukowane są znacznie późniejsze, przy czy najdawniejszy jest tu dziś trochę przypadkowy przedruk łacińskiego nagrobka wierszem koledze- Padewczykowi napisanego w roku 1558, mianowicie „Epitaphium Cretcovii” ( w tomie B. Scardeona, 1560), niewykluczone zresztą, że nie pierwszego utworu poety, jaki się doczekał druku. Na szerszą bowiem, zarazem na wyraźnie publiczną już twórczość literacką humanistyczną, przyszła kolej dopiero w klimacie kulturalnym Padwy. Były to więc poezje łacińskie, głównie elegi4, najciekawsze z nich elegie miłosne do Włoszki (nazywanej przezeń dość zagadkowo Lidią), ale również inne, jak zwłaszcza epigramaty, często okolicznościowe, zapewne także ody ( np. Ad Lycen) i in. Poezje te ogłoszone drukiem przez autora dopiero zresztą pod koniec życia i łącznie z innymi , późniejszymi utworami tego rodzaju, w tomie zebranych pism łacińskich z różnych lat twórczości pt. ”Elegiarum libri IV”(...), „Foricoenia sive Epigrammatum libellus (Kraków, w Drukarni Łazarzowej, 1584). Ponadto z tamtych lat, tzn. gdzieś pod koniec okresu studiów oraz wędrówek młodzieńczych poety, pochodzą również pierwsze jego zachowane utwory polskie, jak może wspomniana „Pieśń o potopie”, a w każdym razie hymn „Czego chcesz od nas Panie”.
W początkowych latach dworskich przeważa w wyraźnie w twórczości Kochanowskiego epika, mocno urozmaicona tak co do treści, jak też i formy. Zarówno więc różnobarwna epika „beletrystyczna” (poważna Zuzanna, Kraków 1562; żartobliwe szachy, Kraków miedzy 1562 a 1566), jak np. okolicznościowo-konsolacyjna („O śmierci Jana Tarnowskiego(...), 1561; Pamiątka(...) Janowi Baptyście hrabi na Tęczynie, napisana chyba w 1562/3, wyd. 1570), a zwłaszcza publicystyczna, polityczno-ideowa (Zgoda, napisana 1562, wyd. Kraków 1564;”Satyr” albo „Dziki mąż”, Kraków ok. 1564), otwierająca działalność poetycką Kochanowskiego na dworze królewskim. Niebawem wszelako dochodzi do głosu i rychło się wysuwa na plan pierwszy twórczość liryczna polska, najbardziej odpowiadająca psychice oraz kierunkowi talentu artystycznego poety. Najpierw zatem „Pieśni” w duchu i w stylu humanistycznym, często horacjańskim lub petrarkizującym, tworzone przez blisko dwadzieścia lat i od razu znane szeroko, niezwykle wpływowe. One to ustaliły język i kształt poetycki naszej liryki, krążąc najpierw w odpisach w kołach zwłaszcza literackich, gdyż poeta do druku ich się nie kwapił, wygładzając je z wolna i po mistrzowsku. Ostatecznie zaś wydanie ich już nie doczekał(ukazały się pośmiertnie w tomie dzieł polskich pt. Jan Kochanowski, Kraków 1585/6, wielokrotnie później wznawianym oraz osobno pt. „Pieśni”, Kraków 1586),choć „się namawiał” w tych sprawach z wydawcą J. Januszowskim i rzecz z pewnością troskliwie przygotował.
Równolegle z poczytnymi „Pieśniami” powstają tak samo świetne arcypopularne ciągle „Fraszki”, gdzie pierwiastki epickie splatają się mocno z liryzmem oraz osobistymi sprawami poety. Z kolei późniejsze nieco ody łacińskie (z lat już na ogół 70.), przeważnie polityczne i okolicznościowe, składające się na zbiorek Lyricorum libellus (Kraków 1580).Przede wszystkim wszakże najważniejsze wówczas dzieło: znakomity przekład, a raczej parafraza wierszowana „Psałterza Dawidowego”, podjęta pod koniec lat dworskich, choć w lwiej części wykonana dopiero w Czarnolesie. Dzieło to wyd. w Krakowie w roku 1579 i do dzisiaj żyjące w ustach ludu, zwłaszcza oczywiście w śpiewie kościelnym, poza wielkim wpływem na poezję polską, w którą wznosiło całe bogactwo zupełnie nowych form i miar wierszowych, miało również ogromne oddziaływanie poza granicami dawnej Rzeczypospolitej.
Z pism pomniejszych oraz odmiennych z okresem dworskim wiąże się też wiele innych utworów. Do najważniejszych należą: żartobliwe „Broda” oraz „Carmen Macaronicum(...), również urywki niedoszłego poematu o Władysławie Warneńczyku, „Muza” (napisana ok.1567) i „Proporzec” albo „Hołd pruski” (napisany 1569)- w zakresie epiki. Ponadto dialog polityczny prozą pt. „Wróżki”, dalej klika przekładów z greki, jak „Fenomenów Arata”, trzeciej księgi „Iliady” Homera i fragmentu Eurypidesowej „Alkestis”. Przede wszystkim wszelako wysuwa się tutaj na czoło pierwsza u nas tragedia renesansowa w duchu oraz stylu antycznym, wysoce ambitna, napisana świetnym wierszem białym „ Odprawa posłów greckich”. Tragedia ta, powstająca gdzieś najprawdopodobniej ok. 1565-1566 lub bardzo niewiele później(a wyd. dopiero w 1578), dzięki Janowi Zamoyskiemu doczekała się też po latach słynnego wystawienia przed Stefanem Batorym, królową Anną, dworem, dostojnikami państwowymi na uroczystościach weselnych Zamoyskiego.
Ostatni czarnolesko-ziemiański okres twórczości, którego początek trudno dziś zresztą ściśle oznaczyć-schyłek bowiem lat dworskich i początek okresu ziemiańskiego wzajemnie tu na siebie zachodzą-przy swoistych pierwiastkach sielskich uwidaczniających się najlepiej w niektórych pieśniach, w zasadzie jednak kontynuuje najpierw wątki i tematy dawniejsze. Dotyczy to zarówno nowego jak, a tak świeżego cyklu „Pieśni świętojańskiej o Sobótce”, jak zwłaszcza najtrudniejszej wówczas pracy poetyckiej nad „Psałterzem” oraz w ogóle liryki, ale także praktycznie całej twórczości literackiej Kochanowskiego. Odnosi się to również do jego polskiej i łacińskiej poezji polityczno-patriotycznej okresu („Pieśń o spustoszeniu Podola przez Tatarów”, ody: „ In conventu Stesicensi, Ad Concordiam, In conventu Varsaviensi, później „Orpheus Saramticus”, opiewanie zwycięstw Batorego, „Jezda do Moskwy, itd.); także do mocno zróżnicowanej poezji okolicznościowej ( Marszałek, Dziewosłąb, Dryas Zamchana, Pan Zamchanus, epitalamia K Radziwiłłowi, J. Zamoyskiemu itd.)., nawet do jego zainteresowań filologiczno-starożytnych (dopełnianie Cycerońskiej wersji Arata). Zupełnie zaś nową nutę i pierwiastki wnoszą w poezję polska słynne „Treny”(Kraków 1580), wzruszające do głębi żale ojcowskie na śmierć Orszulki, wywołujące od razu bogata literaturę naśladowniczą. Oryginalny także, mocno odbiegający od sądów historycznych stulecia, był pogląd krytyczny poety na zagadnienie mitów szczepowych Słowian, wyrażony w śmiałej rozprawce „ o Czechu i Lechu”. Rozprawka ta podobnie jak wiele jeszcze innych pism nie została ukończona , gdyż zgon zaskoczył Kochanowskiego w pełnym rozkwicie sił twórczych i umysłowych, pośród rozlicznych prac literackich, których ostatnie urywki zebrano pośmiertnie w tomiku „Fragmenta” albo „Pozostałe pisma” (Kraków 1590).
Kochanowski był talentem poetyckim miary niepospolitej. Od dawna też uznawany powszechnie za największą w Polsce, ale zarazem i w całej w ogóle Słowiańszczyźnie, indywidualność artystyczną na przestrzeni od średniowiecza aż do romantyzmu, inaczej mówiąc, do czasów wystąpienia Mickiewicza, Puszkina i Słowackiego-kształtował się w związku z ogólnoeuropejską kulturą umysłową doby humanizmu i renesansu, której stał się u nas symbolem oraz wyrazem szczytowym. Już we wczesnym okresie dworskim nazywano go nieprzypadkowo „kochaniem wieku” swego (1564), a żywiołowa popularność i powszechne uznanie pokoleń towarzyszyły mu wiernie przez stulecia. Od Reja więc i anonimowego Proteusa (1564) począwszy, poprzez Trzecielskiego „Żale nagrobne”(...) Klonowica i całą w ogóle poezje wieku XVII, później prze oświecenie, klasycyzm i romantyzm( z Mickiewiczem, Słowackim, Norwidem)- aż po wiersze Gomulickiego, Staffa, Lieberta, Tuwima, Gałczyńskiego i in. Pamiętamy też o wielu utworach literackich, których jest bohaterem (np. u Niemcewicza, Tańskiej-Hoffmanowej, dalej Porazińskiej, Jasturna, Maliszewskiego), a także o malarstwie ( słynny obraz Matejki „Kochanowski nad zwłokami Orszulki”) i rzeźbie, wreszcie o muzyce, wtórującej mu wdzięcznie od czasów Mikołaja Gomułki „ Melodyj na psałterz polski” (Kraków 1580)- po kantaty wieku XX oraz ujęcie operowe „Odprawy” Witolda Rudzińskiego.
I rzecz zrozumiała. Stał się bowiem Kochanowski od razu twórcą nowoczesnego języka poetyckiego oraz nowych form artystycznych poezji polskiej, którą wprowadził z miejsca w krąg wielkich literatur europejskich. Jego wpływ przemożny na współczesność oraz dalsze oddziaływanie artystyczne na potomnych stopiły się ściśle z dziejami kultury polskiej wieku złotego, dlatego przy tym wykraczając poza zasięg językowy oraz granice wielkiej Rzeczypospolitej unijnej, przedrozbiorowej.
Zmarł nagle, na serce, we środę 22 sierpnia 1584 roku w Lublinie, w czasie konwokacji, na którą przybył chcąc uzyskać posłuchanie u króla w związku ze śmiercią szwagra, Jakuba Podlowskiego, królewskiego wysłannika zabitego w bałkańskiej Turcji. Pochowany z (opóźnieniem) w kościele parafialnym w Zwoleniu, gdzie szczęśliwie przetrwał do dziś jego nagrobek późnorenesansowy, z początku już XVII wieku.
Podobiznę Kochanowskiego, opartą niewątpliwie o autentyczny jego wizerunek, pokazuje nam wspomniany już nagrobek zwoleński. Sam grób dzisiaj nie istnieje, gdyż resztki zwłok Kochanowskich trafiły z początkiem wieku XIX na tamtejszy cmentarz ogólny, skąd domniemane kości poety trafiły w roku 1961 do krypty pod kościołem w Zwoleniu. Natomiast zachowała się czaszka poety, wyjęta ongiś z trumny przez Tadeusz Czackiego, ofiarowana ks. Izabelli z Flemingów Czartoryskiej i przechowywana później w Puławach, obecnie w Krakowie. W samym zaś Czarnolesie, w dworku klasycznym z pocz. XIX wieku, znajdującym się nieomal dokładnie w miejscu dawnego domu twórcy „Trenów”, otwarto w roku 1961 muzeum im. Jana Kochanowskiego, gdzie zgromadzono też pewne dokumenty do jego życia i twórczości.
1530 – urodził się w Sycynie. Jego ojciec – Piotr Kochanowski był zamożnym właścicielem kilku wsi i sędzią sandomierskim. Jego matką natomiast była Anna z Białaczowsich – kobieta o wysokiej kulturze umysłowej. Miał również 2 braci uzdolnionych literacko – Andrzeja i Mikołaja.
1544 – 1547 (śmierć ojca) – studiował na uczelni w Krakowie, i w tymże czasie powstały I łacińskie teksty jego autorstwa.
1551 – 1552 – przebywał w Królewcu
1552 – wyjazd do Włoch na studia. Przebywał we Włoszech 5 lat, z trzema przerwami (w latach: 1552-1555; 1556; 1557-1558). Ta ostatnie objęła wycieczkę do Francji gdzie poznał poetę P. Ronsarda i innych członków „Plejady” (pisali oni w języku narodowym),dzięki którym zaczął pisać w języku ojczystym, a nie jak na początku po łacinie. W Padwie studiował: filologie łacińską, grekę, języki : włoski i grecki. W czasie studiów wiele podróżował po Włoszech i zawierał liczne przyjaźnie. Wtedy to prawdopodobnie powstały pierwsze utwory w języku polskim.
1555 – 1556 – pobyt w Królewcu po powrocie z Włoch.Był w tym czasie mocno związany z dworem króla Albrechta, wybitnego humanisty.
1559 – powrót do kraju i otrzymanie ojcowizny. Wtedy to stał się panem Czarnolasu. Wcześniej jednak miał przelotny kontakt z dworem marszałka Firleja, a potem z biskupem krakowskim Z. Padniewskim.
1564 – dostał się na dwór króla dzięki protekcji podkanclerzego Piotra Myszkowskiego. Tam został sekretarzem królewskim. Pobyt na królewskim dworze sprawił, że zaczął obracać się wśród polskiej elity rządzącej. Z pobytu pisarz czerpał również inspirację, gdyż było to centrum życia politycznego, kulturalnego i społecznego Rzeczypospolitej. Z tego okresu pochodzą utwory: „Satyr”, „Zgoda”, „Proporzec” i „Wróżki”. Utwory te dotyczą sfery życia politycznego i społecznego szlachty, duchowieństwa, magnaterii i najuboższej części społeczeństwa (wg pisarza najważniejszej).
*„Zgoda” – powstała w 1562 r., a wydana w 1564 r. apeluje o jedność religijną, krytykując jednocześnie najważniejsze problemy społeczne.
*„Satyr” – wydany w 1564 r., jest utworem w którym podmiot – satyr wygłasza ostrą krytykę wobec szlachty, nie oszczędzając nikogo.
*„Wróżki” – są utworem w którym Kochanowski zawiera swoje przewidywania względem Polski, przewiduje (trafnie zresztą) jej los.
Oprócz powyższych dzieł powstały w tamtym okresie również: „Elegia o śmierci Jana Tarnowskiego” i powiastki: „Zuzanna” oraz „Szachy”.
Ok. 1571 – Kochanowski osiada w Czarnolesie. Na tę decyzję mogło wpłynąć wiele czynników:
rozczarowanie życiem dworskim
dążenie do niezależności osobistej
dążenie do stworzenia warunków, potrzebnych do rozwoju twórczości literackiej.
Ok. 1574 – pisarz żeni się z Dorotą Podlodowską, dom zapełnia się dziećmi. Miał 6 córek, z czego 3 zmarły w dzieciństwie i syn , jednak ten przyszedł na świat już po śmierci poety (1584)jego życie i małżeństwo przebiegało dosyć szczęśliwie (oprócz śmierci dzieci). Jednak nie wiązał go w pełni z Czrnolesiem. Wielokrotnie w swym życiu wyjeżdżał do Krakowa i właśnie w tym mieście powstał wiele jego dzieł:
1578 – ukazała się drukiem „Odprawa posłów greckich”
1579 – powstał „Psałterz Dawidów” – tłumaczenie 150 psalmów
1580 – Mikołaj Gomółka opracował melodie do psalmów Kochanowskiego
1578 lub 1579 – śmierć Urszulki
1580 – wydano „Treny”
W Krakowie powstały też „pieśni” i „fraszki”
1584 – zbiorowe (3) wydanie „Fraszek”
1584 – nieoczekiwana śmierć pisarza w Lublinie, w drodze na sejm, gzie jechał ze skargą za zamordowanie szwagra. Pochowano go na Zwoleniu, a rzeźba na nagrobku jest najprawdopodobniejszą podobizną poety.
1585 –Jan Januszewski wydał wszystkie dzieła Kochanowskiego
1586 – wydano „Pieśni”
O pierwszych naukach Kochanowskiego wiadomości do nas nie dotarły. Zadbano jednak o nie z pewnością skoro w wieku wówczas właściwym, tzn. lat czternastu, w semestrze letnim 1544 r. wpisał się on na wydział Artium Akademii Krakowskiej, gdzie notatka w Album studiosorum otwiera nam dziś piętnastoletni łącznie okres studiów i wędrówek studenckich poety. Najpierw więc okres kilkuletniego zapewne pobytu w stołecznym Krakowie, nie uwieńczonego wprawdzie stopniami akademickimi i przerywanego bodajże nieraz sprawami domowymi, trwającego jednak zapewne do śmierci ojca, a może nawet do słynnego wyjścia żaków z miasta w czerwcu 1549r.Okres z pewnością bardzo ważny, choć zarazem zagadkowy i niejasny. Wszelako jeszcze bardziej zagadkowe są dwa następne lata, zaświadczone tylko obecnością poety w styczniu 1550 r.( z matką i starszym bratem Kasprem) w sądzie ziemskim w Radomiu. Z kolei następuje krótszy, lecz znamienny ideowo, pierwszy pobyt w Królewcu, zapewne gdzieś od późnej jesieni 1551r. do kwietnia 1552r. Wreszcie zaś najdłuższy i kulturalnie i światopoglądowo rozstrzygający okres studiów uniwersyteckich w Padwie, w której zasięgu ideowo-naukowo-literackim przebywał Kochanowski, z przerwami, co najmniej pięć lat, uczestnicząc czynnie z życiu społecznym młodzieży studenckiej(w 1554 został nawet konsyliarzem nacji polskiej, w czasie mocno zresztą delikatnych, w tamtejszym układzie stosunków politycznych, rozmów i pertraktacji z żakami niemieckimi), zdobywając zarazem niemałe doświadczenia osobiste i życiowe(miłość i sprawa z Lidią), nawiązując trwałe związki przyjaźni
wybijając się równocześnie jako poeta-latynista itd.
Cały pobyt Padewski Kochanowskiego rozpada się na trzy części. Po pierwsze więc, mniej więcej od maja 1555 r., kiedy poeta, studiujący w środowisku słynnych mistrzów, B. Tomitana, F. Robortell i innych- czy to po zawieszeniu wykładów w Padwie(skutkiem zarazy, maj 1555), czy raczej chyba nieco wcześniej, w towarzystwie młodego J.K Tarrnowskiego- zwiedził jeszcze na koniec Rzym i Neapol, po czym powrócił do Polski i zaczął się rozglądać za mecenasem i oparciem. Tym się chyba tłumaczył epizod dziewięciomiesięcznego pobytu na dworze księcia Albrechta i w środowisku uniwersyteckim na Królewcu(od lata 1555 do kwietnia 1556), przerwany chorobą oczu i uzyskaniem zasiłku od księcia na wyjazd do Włoch. zasiłku zresztą niewystarczającego, gdyż poeta zaciągnął jeszcze dużą pożyczkę u stryja pod zastaw ziemi(16lipca 1556, w Radomiu), po czym dopiero wyjechał do Italii. Drugi ten pobyt włoski, stosunkowo krótki i wiążący się zapewne z samą tylko Padwą oraz jej okręgiem(w tym bodajże z cieplicami w Abano, w których leczono m.in. choroby oczu), trwa od lata 1556 do, najwyżej 2.połowy lutego 1557r., ponieważ wiadomość o śmierci matki ściąga Kochanowskiego do kraju, gdzie widzimy go już 11 marca(w sądzie w Radomiu), a gdzie następnie nieznane nam do dziś okoliczności zatrzymują go bodajże do września. fundusze własne uzyskane z wydzierżawienia ziemi bratu (Piotrowi), trwają łącznie ponad półtora roku: od jesieni zatem, może od września lub października 1557, do późnej wiosny 1559r., ponieważ w ciągu maja tego roku spotykamy Kochanowskiego już w ojczyźnie. Była to podróż szczególnie urozmaicona, jako że oprócz pobytu w Italii, przede wszystkim oczywiście w Padwie, poeta odbył jeszcze na koniec kilkumiesięczne itinerarium do Francji, dokąd przybył z Włoch przypuszczalnie na przełomie roku 1558/9 i gdzie podróżował wspólnie z zagadkowym Karolem, prawdopodobnie flamandzkim humanista- poliglotą, przejeżdżając kraj aż po Belgię. Zaznajomił się wtedy najogólniej z kulturą życiem literackim Francji, otarł się przy tym o Paryż i rozeznał w stosunkach polityczno-ideowych kraju, co zapewne ułatwił mu młody J.B Tęczyński przebywający tam już ponad trzy lata.
Powrót do ojczyzny i porozumienie się z rodzeństwem w sprawie podziału majątku po rodzicach (11 lipca 1559) rozpoczynają z kolei drugi, znowuż ok. piętnastoletni okres w życiu Kochanowskiego, dworski. Okres wielce dziś niejasny w latach zwłaszcza początkowych( do 1562), dla których wiadomości sprawdzonych nie ma zupełnie. Natomiast szczegóły poetyckie, a zwłaszcza ogólne wskazówki literackie utworów epickich, nie panegiryków, poświęconych wybitnym postacią z rodów Tarnowskich oraz Tęczyńskich, prowadzą tutaj ciągle w stronę dworów możnowładców w Małopolsce, nie wskazując jednak przy tym bliższego, angażowania się ideowego poety w rozgrywkach politycznych, choć prze właściwe czasom sympatie nowinkarskie Kochanowski oczywiście przeszedł. Znamienne, że w roku 1562 i znów w 1563 spotykamy go na dworze biskupa krakowskiego F. Padniewskiego, pomimo że w międzyczasie(styczeń 1563) występuje także jako dworzanin znanej osobistości kalwińskiej, wojewody lubelskiego J. Firleja. Wreszcie za sprawą nowego podkanclerza, biskupa P. Myszkowskiego, dostaje się Kochanowski gdzieś na przełomie 1563/4 lub z początkiem 1564 r. do kancelarii królewskiej gdzie pod Myszkowskim, któremu niebawem zawdzięcza również dochody z beneficjów (probostw poznańskiego i zwoleńskiego) i z którym rychło wiąże się dozgonną przyjaźnią- zostaje jednym z sekretarzy i dworzaninem królewskim. Lata te otwierają najbogatszy i najbardziej wszechstronny okres jego twórczości poetyckiej, wiążący się w ten sposób z szeroko pojętą atmosferą kulturalna Wawelu oraz, pośrednio Krakowa, jako stolicy państwa, mianowicie z całym barwnym środowiskiem literatów- dworzan i wybitnych humanistów skupiających się licznie w głównym wówczas ośrodku kulturowym, naukowym i wydawniczym Polski, osobistości uwieńczonych tak sugestywnie we Fraszkach. Zarazem jest to okres żywych zainteresowań publicystycznych Kochanowskiego zagadnieniami ideowymi czasów (reformacją ujmowaną teraz ze stanowiska już pro trydenckiego, katolickiego) oraz politycznymi sprawami państwa, z kwestią tzw. Egzekucji praw, czyli „naprawy” Rzeczypospolitej, rozważana tu przez poetę wysoce odpowiedzialnie, w myśl umiarkowanego programu reform wysuwanego od strony kół rządzących. Kochanowski, osiągający w tych latach pełnie dojrzałości samowiedzy artystycznej, miejsce jednak oraz zadanie życiowe widzi wyłącznie na polu poezji. Z całą więc konsekwencją urzeczywistnia teraz wielkie zamierzenia życiowe: tworzenie i kształtowanie-za przykładem starożytności i renesansu –nowej poezji polskiej na najwyższą miarę europejską. Świadomie podejmuje się tego zadania , któremu zresztą klimat humanistyczny środowiska wysoce odpowiada. Związek jego z dworem jest ciągle bliski , choć dzięki Myszkowskiemu stosunkowo luźny i niekrępujący. Wiemy też, że w 1567 roku Towarzyszy Kochanowski Zygmuntowi Augustowi w tzw. Wyprawie radoszkowickiej, czyli w demonstracji wojskowej przeciwko Iwanowi Groźnemu. Podobnie w roku 1568 i później w 1569 znajduje się wraz z królem i dworem w Lublinie, w czasie słynnego sejmu unijnego. Odtąd jednak związek z dworem się rozluźnia: poeta, jak się wydaje, zawiedziony w stosunku do króla, zaczyna przebywać w Czarnolesie i zamyśla o ożenku. Po śmierci Zygmunta Augusta uczestniczy z kolei w elekcji(jest przy Decretum electionis novi regis, 16 maja 1573), a niebawem publicznie się deklaruje jako zwolennik francuskiego elekta. Uczestniczy także w uroczystym wjeździe Walezego do Krakowa oraz bodaj w jego koronacji. Niemniej, głęboko rozczarowany, gdzieś chyba w roku 1574 rozwiązuje ostatecznie swoje związki z dworem i osiada na wsi, żeniąc się wkrótce potem(początek 1575) z dwudziestokilkuletnią Dorotą Podlodowską herbu Janina, córka nieżyjącego już wówczas posła sejmowego i mówcy Stanisława Lupy Podlodowskiego.
Małżeństwo i osiedlenie się poety na wsi w Czarnolesie(pod Zwoleniem w ziemi radomskiej)rozpoczyna ostatni trzeci okres w życiu i twórczości Kochanowskiego, typowy dla szlacheckiej kultury ziemiańskiej polskiego renesansu, 2. zwłaszcza połowy XVI w. Poeta, wycofawszy się w zacisze swego Tusculum, przeżywa teraz lata opromienione szczęściem rodzinnym i spokojną pracą literacką Nie zrywa przy tym związków z zagadnieniami polityczno-ideowymi stulecia(dowodem poezja patriotyczna i polityczna, udział w zjeździe stężyckim w maju 1575, wreszcie znane wystąpienie osobiste na elekcji w listopadzie 1575)- sprawami omawianymi zawsze z powagą , ze stanowiska obowiązku obywatelskiego i z pewnej już perspektywy. Dlatego pomimo rozczarowań z elektami(Walezy, później kłopoty z pretendentem Habsburskim), przekonywa się niebawem do indywidualności oraz myśli politycznej Stefana Batorego. Jan Zamoyski odegrał w tym rolę pośrednika, a sukcesy króla w wojnie moskiewskiej z carem Iwanem Groźnym dopełniły reszty.
Gdzieś w roku 1579 sielankę rodzinną Kochanowskiego przesłonił nieoczekiwany cień żałoby: nagły zgon ukochanej córeczki Urszulki, opiewanej następnie w „Trenach”, a wkrótce potem śmierć drugiej także córeczki, Hanny. Przejścia te, jak również słabnące wyraźnie zdrowie i myśl o śmierci, nie były bez wpływu na nader teraz wytężoną pracę literacką. Równocześnie zaznacza się bowiem wymowna tu troska o spuściznę poetycką całego życia, o dorobek więc, który teraz dopiero znajduje swe ostateczne wykończenie oraz realizację wydawniczą(w tłoczni Januszowskiego). Kochanowski nie doczekał już jej pełnego zamknięcia, w postaci pism zebranych.
O początkach drogi poetyckiej Kochanowskiego nie wiemy właściwie nic, choć z pewnością rozpoczęła się ona bardzo wcześnie. Świadczy o tym autograf łacińskiego epigramatu dedykacyjnego Grzepskiemu(z Królewca, 9 kwietnia 1552), a bodajże też i polska „Pieśń o potopie”, co do której wysuwano na ogół dwie daty: ok. 1550, albo może, raczej 1557. Pierwsze jednakże utwory drukowane są znacznie późniejsze, przy czy najdawniejszy jest tu dziś trochę przypadkowy przedruk łacińskiego nagrobka wierszem koledze- Padewczykowi napisanego w roku 1558, mianowicie „Epitaphium Cretcovii” ( w tomie B. Scardeona, 1560), niewykluczone zresztą, że nie pierwszego utworu poety, jaki się doczekał druku. Na szerszą bowiem, zarazem na wyraźnie publiczną już twórczość literacką humanistyczną, przyszła kolej dopiero w klimacie kulturalnym Padwy. Były to więc poezje łacińskie, głównie elegi4, najciekawsze z nich elegie miłosne do Włoszki (nazywanej przezeń dość zagadkowo Lidią), ale również inne, jak zwłaszcza epigramaty, często okolicznościowe, zapewne także ody ( np. Ad Lycen) i in. Poezje te ogłoszone drukiem przez autora dopiero zresztą pod koniec życia i łącznie z innymi , późniejszymi utworami tego rodzaju, w tomie zebranych pism łacińskich z różnych lat twórczości pt. ”Elegiarum libri IV”(...), „Foricoenia sive Epigrammatum libellus (Kraków, w Drukarni Łazarzowej, 1584). Ponadto z tamtych lat, tzn. gdzieś pod koniec okresu studiów oraz wędrówek młodzieńczych poety, pochodzą również pierwsze jego zachowane utwory polskie, jak może wspomniana „Pieśń o potopie”, a w każdym razie hymn „Czego chcesz od nas Panie”.
W początkowych latach dworskich przeważa w wyraźnie w twórczości Kochanowskiego epika, mocno urozmaicona tak co do treści, jak też i formy. Zarówno więc różnobarwna epika „beletrystyczna” (poważna Zuzanna, Kraków 1562; żartobliwe szachy, Kraków miedzy 1562 a 1566), jak np. okolicznościowo-konsolacyjna („O śmierci Jana Tarnowskiego(...), 1561; Pamiątka(...) Janowi Baptyście hrabi na Tęczynie, napisana chyba w 1562/3, wyd. 1570), a zwłaszcza publicystyczna, polityczno-ideowa (Zgoda, napisana 1562, wyd. Kraków 1564;”Satyr” albo „Dziki mąż”, Kraków ok. 1564), otwierająca działalność poetycką Kochanowskiego na dworze królewskim. Niebawem wszelako dochodzi do głosu i rychło się wysuwa na plan pierwszy twórczość liryczna polska, najbardziej odpowiadająca psychice oraz kierunkowi talentu artystycznego poety. Najpierw zatem „Pieśni” w duchu i w stylu humanistycznym, często horacjańskim lub petrarkizującym, tworzone przez blisko dwadzieścia lat i od razu znane szeroko, niezwykle wpływowe. One to ustaliły język i kształt poetycki naszej liryki, krążąc najpierw w odpisach w kołach zwłaszcza literackich, gdyż poeta do druku ich się nie kwapił, wygładzając je z wolna i po mistrzowsku. Ostatecznie zaś wydanie ich już nie doczekał(ukazały się pośmiertnie w tomie dzieł polskich pt. Jan Kochanowski, Kraków 1585/6, wielokrotnie później wznawianym oraz osobno pt. „Pieśni”, Kraków 1586),choć „się namawiał” w tych sprawach z wydawcą J. Januszowskim i rzecz z pewnością troskliwie przygotował.
Równolegle z poczytnymi „Pieśniami” powstają tak samo świetne arcypopularne ciągle „Fraszki”, gdzie pierwiastki epickie splatają się mocno z liryzmem oraz osobistymi sprawami poety. Z kolei późniejsze nieco ody łacińskie (z lat już na ogół 70.), przeważnie polityczne i okolicznościowe, składające się na zbiorek Lyricorum libellus (Kraków 1580).Przede wszystkim wszakże najważniejsze wówczas dzieło: znakomity przekład, a raczej parafraza wierszowana „Psałterza Dawidowego”, podjęta pod koniec lat dworskich, choć w lwiej części wykonana dopiero w Czarnolesie. Dzieło to wyd. w Krakowie w roku 1579 i do dzisiaj żyjące w ustach ludu, zwłaszcza oczywiście w śpiewie kościelnym, poza wielkim wpływem na poezję polską, w którą wznosiło całe bogactwo zupełnie nowych form i miar wierszowych, miało również ogromne oddziaływanie poza granicami dawnej Rzeczypospolitej.
Z pism pomniejszych oraz odmiennych z okresem dworskim wiąże się też wiele innych utworów. Do najważniejszych należą: żartobliwe „Broda” oraz „Carmen Macaronicum(...), również urywki niedoszłego poematu o Władysławie Warneńczyku, „Muza” (napisana ok.1567) i „Proporzec” albo „Hołd pruski” (napisany 1569)- w zakresie epiki. Ponadto dialog polityczny prozą pt. „Wróżki”, dalej klika przekładów z greki, jak „Fenomenów Arata”, trzeciej księgi „Iliady” Homera i fragmentu Eurypidesowej „Alkestis”. Przede wszystkim wszelako wysuwa się tutaj na czoło pierwsza u nas tragedia renesansowa w duchu oraz stylu antycznym, wysoce ambitna, napisana świetnym wierszem białym „ Odprawa posłów greckich”. Tragedia ta, powstająca gdzieś najprawdopodobniej ok. 1565-1566 lub bardzo niewiele później(a wyd. dopiero w 1578), dzięki Janowi Zamoyskiemu doczekała się też po latach słynnego wystawienia przed Stefanem Batorym, królową Anną, dworem, dostojnikami państwowymi na uroczystościach weselnych Zamoyskiego.
Ostatni czarnolesko-ziemiański okres twórczości, którego początek trudno dziś zresztą ściśle oznaczyć-schyłek bowiem lat dworskich i początek okresu ziemiańskiego wzajemnie tu na siebie zachodzą-przy swoistych pierwiastkach sielskich uwidaczniających się najlepiej w niektórych pieśniach, w zasadzie jednak kontynuuje najpierw wątki i tematy dawniejsze. Dotyczy to zarówno nowego jak, a tak świeżego cyklu „Pieśni świętojańskiej o Sobótce”, jak zwłaszcza najtrudniejszej wówczas pracy poetyckiej nad „Psałterzem” oraz w ogóle liryki, ale także praktycznie całej twórczości literackiej Kochanowskiego. Odnosi się to również do jego polskiej i łacińskiej poezji polityczno-patriotycznej okresu („Pieśń o spustoszeniu Podola przez Tatarów”, ody: „ In conventu Stesicensi, Ad Concordiam, In conventu Varsaviensi, później „Orpheus Saramticus”, opiewanie zwycięstw Batorego, „Jezda do Moskwy, itd.); także do mocno zróżnicowanej poezji okolicznościowej ( Marszałek, Dziewosłąb, Dryas Zamchana, Pan Zamchanus, epitalamia K Radziwiłłowi, J. Zamoyskiemu itd.)., nawet do jego zainteresowań filologiczno-starożytnych (dopełnianie Cycerońskiej wersji Arata). Zupełnie zaś nową nutę i pierwiastki wnoszą w poezję polska słynne „Treny”(Kraków 1580), wzruszające do głębi żale ojcowskie na śmierć Orszulki, wywołujące od razu bogata literaturę naśladowniczą. Oryginalny także, mocno odbiegający od sądów historycznych stulecia, był pogląd krytyczny poety na zagadnienie mitów szczepowych Słowian, wyrażony w śmiałej rozprawce „ o Czechu i Lechu”. Rozprawka ta podobnie jak wiele jeszcze innych pism nie została ukończona , gdyż zgon zaskoczył Kochanowskiego w pełnym rozkwicie sił twórczych i umysłowych, pośród rozlicznych prac literackich, których ostatnie urywki zebrano pośmiertnie w tomiku „Fragmenta” albo „Pozostałe pisma” (Kraków 1590).
Kochanowski był talentem poetyckim miary niepospolitej. Od dawna też uznawany powszechnie za największą w Polsce, ale zarazem i w całej w ogóle Słowiańszczyźnie, indywidualność artystyczną na przestrzeni od średniowiecza aż do romantyzmu, inaczej mówiąc, do czasów wystąpienia Mickiewicza, Puszkina i Słowackiego-kształtował się w związku z ogólnoeuropejską kulturą umysłową doby humanizmu i renesansu, której stał się u nas symbolem oraz wyrazem szczytowym. Już we wczesnym okresie dworskim nazywano go nieprzypadkowo „kochaniem wieku” swego (1564), a żywiołowa popularność i powszechne uznanie pokoleń towarzyszyły mu wiernie przez stulecia. Od Reja więc i anonimowego Proteusa (1564) począwszy, poprzez Trzecielskiego „Żale nagrobne”(...) Klonowica i całą w ogóle poezje wieku XVII, później prze oświecenie, klasycyzm i romantyzm( z Mickiewiczem, Słowackim, Norwidem)- aż po wiersze Gomulickiego, Staffa, Lieberta, Tuwima, Gałczyńskiego i in. Pamiętamy też o wielu utworach literackich, których jest bohaterem (np. u Niemcewicza, Tańskiej-Hoffmanowej, dalej Porazińskiej, Jasturna, Maliszewskiego), a także o malarstwie ( słynny obraz Matejki „Kochanowski nad zwłokami Orszulki”) i rzeźbie, wreszcie o muzyce, wtórującej mu wdzięcznie od czasów Mikołaja Gomułki „ Melodyj na psałterz polski” (Kraków 1580)- po kantaty wieku XX oraz ujęcie operowe „Odprawy” Witolda Rudzińskiego.
I rzecz zrozumiała. Stał się bowiem Kochanowski od razu twórcą nowoczesnego języka poetyckiego oraz nowych form artystycznych poezji polskiej, którą wprowadził z miejsca w krąg wielkich literatur europejskich. Jego wpływ przemożny na współczesność oraz dalsze oddziaływanie artystyczne na potomnych stopiły się ściśle z dziejami kultury polskiej wieku złotego, dlatego przy tym wykraczając poza zasięg językowy oraz granice wielkiej Rzeczypospolitej unijnej, przedrozbiorowej.
Zmarł nagle, na serce, we środę 22 sierpnia 1584 roku w Lublinie, w czasie konwokacji, na którą przybył chcąc uzyskać posłuchanie u króla w związku ze śmiercią szwagra, Jakuba Podlowskiego, królewskiego wysłannika zabitego w bałkańskiej Turcji. Pochowany z (opóźnieniem) w kościele parafialnym w Zwoleniu, gdzie szczęśliwie przetrwał do dziś jego nagrobek późnorenesansowy, z początku już XVII wieku.
Podobiznę Kochanowskiego, opartą niewątpliwie o autentyczny jego wizerunek, pokazuje nam wspomniany już nagrobek zwoleński. Sam grób dzisiaj nie istnieje, gdyż resztki zwłok Kochanowskich trafiły z początkiem wieku XIX na tamtejszy cmentarz ogólny, skąd domniemane kości poety trafiły w roku 1961 do krypty pod kościołem w Zwoleniu. Natomiast zachowała się czaszka poety, wyjęta ongiś z trumny przez Tadeusz Czackiego, ofiarowana ks. Izabelli z Flemingów Czartoryskiej i przechowywana później w Puławach, obecnie w Krakowie. W samym zaś Czarnolesie, w dworku klasycznym z pocz. XIX wieku, znajdującym się nieomal dokładnie w miejscu dawnego domu twórcy „Trenów”, otwarto w roku 1961 muzeum im. Jana Kochanowskiego, gdzie zgromadzono też pewne dokumenty do jego życia i twórczości.
1530 – urodził się w Sycynie. Jego ojciec – Piotr Kochanowski był zamożnym właścicielem kilku wsi i sędzią sandomierskim. Jego matką natomiast była Anna z Białaczowsich – kobieta o wysokiej kulturze umysłowej. Miał również 2 braci uzdolnionych literacko – Andrzeja i Mikołaja.
1544 – 1547 (śmierć ojca) – studiował na uczelni w Krakowie, i w tymże czasie powstały I łacińskie teksty jego autorstwa.
1551 – 1552 – przebywał w Królewcu
1552 – wyjazd do Włoch na studia. Przebywał we Włoszech 5 lat, z trzema przerwami (w latach: 1552-1555; 1556; 1557-1558). Ta ostatnie objęła wycieczkę do Francji gdzie poznał poetę P. Ronsarda i innych członków „Plejady” (pisali oni w języku narodowym),dzięki którym zaczął pisać w języku ojczystym, a nie jak na początku po łacinie. W Padwie studiował: filologie łacińską, grekę, języki : włoski i grecki. W czasie studiów wiele podróżował po Włoszech i zawierał liczne przyjaźnie. Wtedy to prawdopodobnie powstały pierwsze utwory w języku polskim.
1555 – 1556 – pobyt w Królewcu po powrocie z Włoch.Był w tym czasie mocno związany z dworem króla Albrechta, wybitnego humanisty.
1559 – powrót do kraju i otrzymanie ojcowizny. Wtedy to stał się panem Czarnolasu. Wcześniej jednak miał przelotny kontakt z dworem marszałka Firleja, a potem z biskupem krakowskim Z. Padniewskim.
1564 – dostał się na dwór króla dzięki protekcji podkanclerzego Piotra Myszkowskiego. Tam został sekretarzem królewskim. Pobyt na królewskim dworze sprawił, że zaczął obracać się wśród polskiej elity rządzącej. Z pobytu pisarz czerpał również inspirację, gdyż było to centrum życia politycznego, kulturalnego i społecznego Rzeczypospolitej. Z tego okresu pochodzą utwory: „Satyr”, „Zgoda”, „Proporzec” i „Wróżki”. Utwory te dotyczą sfery życia politycznego i społecznego szlachty, duchowieństwa, magnaterii i najuboższej części społeczeństwa (wg pisarza najważniejszej).
*„Zgoda” – powstała w 1562 r., a wydana w 1564 r. apeluje o jedność religijną, krytykując jednocześnie najważniejsze problemy społeczne.
*„Satyr” – wydany w 1564 r., jest utworem w którym podmiot – satyr wygłasza ostrą krytykę wobec szlachty, nie oszczędzając nikogo.
*„Wróżki” – są utworem w którym Kochanowski zawiera swoje przewidywania względem Polski, przewiduje (trafnie zresztą) jej los.
Oprócz powyższych dzieł powstały w tamtym okresie również: „Elegia o śmierci Jana Tarnowskiego” i powiastki: „Zuzanna” oraz „Szachy”.
Ok. 1571 – Kochanowski osiada w Czarnolesie. Na tę decyzję mogło wpłynąć wiele czynników:
rozczarowanie życiem dworskim
dążenie do niezależności osobistej
dążenie do stworzenia warunków, potrzebnych do rozwoju twórczości literackiej.
Ok. 1574 – pisarz żeni się z Dorotą Podlodowską, dom zapełnia się dziećmi. Miał 6 córek, z czego 3 zmarły w dzieciństwie i syn , jednak ten przyszedł na świat już po śmierci poety (1584)jego życie i małżeństwo przebiegało dosyć szczęśliwie (oprócz śmierci dzieci). Jednak nie wiązał go w pełni z Czrnolesiem. Wielokrotnie w swym życiu wyjeżdżał do Krakowa i właśnie w tym mieście powstał wiele jego dzieł:
1578 – ukazała się drukiem „Odprawa posłów greckich”
1579 – powstał „Psałterz Dawidów” – tłumaczenie 150 psalmów
1580 – Mikołaj Gomółka opracował melodie do psalmów Kochanowskiego
1578 lub 1579 – śmierć Urszulki
1580 – wydano „Treny”
W Krakowie powstały też „pieśni” i „fraszki”
1584 – zbiorowe (3) wydanie „Fraszek”
1584 – nieoczekiwana śmierć pisarza w Lublinie, w drodze na sejm, gzie jechał ze skargą za zamordowanie szwagra. Pochowano go na Zwoleniu, a rzeźba na nagrobku jest najprawdopodobniejszą podobizną poety.
1585 –Jan Januszewski wydał wszystkie dzieła Kochanowskiego
1586 – wydano „Pieśni”
poniedziałek, 30 marca 2009
Subskrybuj:
Posty (Atom)