wtorek, 14 kwietnia 2009

Z. Morsztyn - Żarty niezdarzone

Jeden król miał na dworze swoim kawalera,
Którego tak był wściekły gniew, taka kolera,
Żeby był pono wskoczył i w otwarte piekło;
I siła mu się roznych ekscesów przepiekło,
Bo miał łaskę u króla. Który raz w humrze
Dobrym będąc drażnił go i przy całym dworze
Łajał go niezłychanie i szkalwał brzydko,
I co tylko mogło być najgorszego, wszytko
Było oraz na placu. Już go zwał szalbierzem,
Gnojkiem, złodziejem, tchórzem, niewieścim rycerzem,
Że kiedy przystał, nie miał sukmany na grzbiecie,
Że nadeń nie masz błazna większego na świecie.
A po tym wszystkim rzekł mu, że "... tobie wzajemnie
Wolno łajać, jako chcesz, i drwić sobie ze mnie".
A on też jako wściekły srogim gniewem wspłonie
I rzecze bez pamięci" Ty, chocieś w koronie,
Wiedz, że tak masz plugawą minę i tak marnie
Stworzyła cię natura, żebym ja do psiarnie
Nie wziął cię, gdybym panem twoim był, za psiuka
I tak też właśnie patrzysz jak od szczeniąt suka."
Aż król krzyknie: "A już też to nazbyt, już ci to
Nie ujdzie!" I tak z onych żartów go zabito.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz